sobota, 23 października 2010

[001] To anioł nie człowiek.


24 czerwca. Dziś ostatni dzień szkoły. Wreszcie. No więc wstałam o 7:03 i powoli powlekłam swoje cztery litery do łazienki. Zrobiłam poranne czynności i poszłam poszukać ubrań na zakończenie. Szukałam z piętnaście minut i ostatecznie wybrałam TO.  Potem wzięłam się za włosy. Naturalnie mam proste, ale postanowiłam dzisiaj je zalokować. Podłączyłam lokówkę i w tym samym czasie napisałam sms’a  do przyjaciółki, żeby przyszła po mnie o 8:30. Po skończonym pisaniu, włączyłam wieżę i wzięłam się za włosy. Mam długie, więc zajmie mi to około trzydziestu minut. Akurat zdążę jeszcze zjeść coś na szybko. Powoli je lokowałam  i dostałam sms’a. Był oczywiście od Lily, że przyjdzie, ale z Danielem. No tak zapomniałam o przyjacielu. Ale kij z tym. Skończyłam po około trzydziestu minutach, czyli tak jak się spodziewałam. Z efektu końcowego byłam bardzo zadowolona. Poprawiłam lekko makijaż, i musnęłam usta błyszczykiem balonowym. Mój ulubiony. Dostałam go od mamy, nawet nie wiem za co. Chwilę po tym znalazłam się na dole i buszowałam po lodówce. Mama w pracy. Zostawiła mi pieniądze, żebym uczciła ten jakże ‘wyjątkowy’ dzień chodząc po mieście. No właśnie już jutro wyjeżdżam. Może to tylko 2 miesiące, ale ja będę tęsknić za moimi przyjaciółmi. No, przecież wrócę. W lodówce nic nie znalazłam, więc wzięłam tylko jabłko. Usiadłam przed telewizorem, ale tylko na chwilę, bo dosłownie 2 minuty później zjawili się Daniel i Lily. Podeszłam i otworzyłam drzwi.
N- Siema!- Krzyknęłam na wstępie. U Daniela usłyszałam tylko `Łał`.
L- Cześć.- Odpowiedziała przyjaciółka, a przyjaciel dalej stał osłupiały.
N- No co tak stoicie? Wchodźcie.- Dodałam i weszliśmy do domu. Była dopiero 8:20, a oni już. Weszli i usiedli na kanapie. Ja ubrałam buty, wzięłam klucze, torebkę, telefon <klik>, iPoda <klik> i pieniądze.- To jak idziemy?- Spytałam patrząc się ostatni raz w lustro.
D- Tak.- Powiedział i wszyscy wyszliśmy z domu. Zamknęłam go na klucz i udaliśmy się w stronę szkoły. Szliśmy cały czas się śmiejąc. Doszliśmy w samą porę. Akurat zaczęło się zakończenie. Dyrektor był spoko, jak dla mnie. Chociaż w ciągu roku to byłam u niego może co drugi dzień? Ale to szczegół. Gadał jakieś bzdury bla, bla, bla i nadszedł czas na absolwentów. O nie. To chyba najgorsze. Czytał każdą klasę po kolei i nadszedł czas na mnie.
Dyrektor- Nathalie Beadles.- Powiedział do mikrofonu. Gdy wyczytał ostatnie słowo przeszły mnie dreszcze. Ale odważna podeszłam do niego i odebrałam to nieszczęsne świadectwo. Więc najgorsze mam za sobą. Uff.. Oczywiście Lily i Daniel już dostali, tylko ja nie. Ale już tak. Szukałam ich wzrokiem i znalazłam. Podeszłam bliżej i czekaliśmy na końcowe słowa. W końcu je usłyszeliśmy.
Dyrektor- A więc życzymy miłych wakacji.- Dokończył i odszedł od mikrofonu.
N- To co zwijamy się na miasto?- Zapytałam. Oni kiwnęli głową na tak i poszliśmy. Najpierw zaszliśmy do jakiejś budki z lodami i kupiliśmy po 2 gałki. Bynajmniej ja i przyjaciółka. Natomiast Daniel wziął 4 i zadowolony odszedł od lady. Odszedliśmy kawałek i chlap. Naszej łamadze spadły lody.
N- Chodź. Kupię ci nowe.- Odpowiedziałam w śmiechu i pociągnęłam go za rękę. – Poproszę 2 gałki lodów. Jakie smaki?- Powiedziałam to pierwsze do sprzedającej, a drugie do Daniela.
D- Hmm.. Czekoladowe i kokosowe.- Dodał po chwili namysłu. Dostał swoją porcję i zadowoleni wróciliśmy do przyjaciółki. Postanowiliśmy pójść do parku. Gdy doszliśmy zrobiło mi się żal.
N- Szkoda, że już jutro wyjeżdżam. Mam nadzieję, że nie zapomnę o naszym Toronto.- Powiedziałam.
L- Nel, to tylko 2 miesiące. Szybko zleci.- Odpowiedziała Lily.
D- ‘Tak tylko 2 miesiące.’ A co jak o nas zapomni?- Pałeczkę przejął Daniel. Podkreślił swoimi paluchami pierwsze zdanie. Zakrztusiłam się.
N- Nie zapomnę o was głuptasie. Jak bym zapomniała to bym się zabiła.- Dodałam. Jak niby mam o nich zapomnieć, jak i tak tu wrócę?- Słuchajcie to mój ostatni dzień tutaj, więc może przyjdziemy tu za około pół godziny pojeździć na desce?- Wpadłam na pomysł. Przecież deska to moje hobby.
D i L- Okey.- Powiedzieli równo i rozeszliśmy się w swoje strony. Znaczy Dominik. On mieszkał gdzie indziej niż my. A Lily mieszkała naprzeciwko mnie. W pośpiechu ruszyłyśmy do domu i po chwili już pod nim stałyśmy.
L- Przyjdę po ciebie za dwadzieścia minut!- Krzyknęła oddalając się do swoich drzwi.
N- Okey!- Odpowiedziałam  i otworzyłam drzwi. Była dopiero 12:17, a moja rodzicielka pracę kończy o 15:30. Poszłam na górę i przebrałam się w TO. Spod łóżka wyjęłam moje cudeńko <klik> i zeszłam na dół. Pokój miałam na piętrze i musiałam schodzić te nieszczęsne 19 schodów. Czemu nie ma ich 20? Nie wiem. Już kończyłam schodzić gdy nagle `Jeb!` rozległ się dźwięk. Tak to ja spadłam z tych drewnianych belek, zwanych schodami. Obolała wstałam i spojrzałam na zegarek w telefonie. 12:30. Oho. Zaraz przyjdzie Lily. Szybko ubrałam buty i w tym samym czasie weszła przyjaciółka. Na moje nieszczęście stałam do drzwi, chciałam chwycić za klamkę, ale ona była szybsza i oberwałam drzwiami w łeb. Niezdara ze mnie.
N- Aućć!- Krzyknęłam na cały dom.
L- Hahaha.- Śmiała się przyjaciółka.
N- I tak mi pomagasz? Nie wiem czemu jesteś moją przyjaciółką.- Powiedziałam zrezygnowana.
L- Dobra, chodź idziemy do Skateparku.- Dodała opanowując się. Pomogła mi wstać i wyszłyśmy. Ten Skatepark miałyśmy blisko, więc dotarłyśmy w pięć minut jazdy na desce. Byli tam nasi koledzy, a także ‘dzisiejsza’ łamaga Daniel.
N- Siemka.- Powiedziałam wszystkim. Oni odpowiedzieli to samo i zaczęliśmy jeździć. Czas mijał nam szybko. Nawet bardzo. Nim się spojrzałam była już 16:02.- Oj.. Sorki ja muszę lecieć. Pakowanie mnie czeka.- Wysapałam zdyszana.
L- Idę z tobą.- Odrzekła przyjaciółka i ruszyłyśmy w stronę domu. Przyjaciel jeszcze został. Chwilę przed, pożegnałam się z nim, bo jutro już go nie zobaczę. Dałam całusa w policzek i sioo. Pięć minut potem stałam przed wejściem żegnając się z Lily. Jak mi jej będzie brakować.
N- No Lily starczy, bo już tęsknie.- Powiedziałam i ostatni raz przytuliłam przyjaciółkę. Weszłam do domu, a mama robiła coś w kuchni.- Hej mamo. Przyszłam już.- Krzyknęłam na wstępie.
M- Już  myślałam, że nie przyjdziesz. Rozbieraj się i chodź, już kończę robić obiad.- Dodała, a ja zrobiłam posłusznie to co kazała. Potem zasiadłam na krześle i jadłam naleśniki.
N- Pyszne.- Odpowiedziałam kończąc ‘spożywać’ posiłek.
M- Dziękuję.- Powiedziała mama. I za to ją kocham. Za to, że się o mnie troszczy jak nikt inny.
N- No to ja idę się pakować, bo jutro przecież wylatuję. Mamo?- Spytałam.
M- Tak córciu?- Zapytała.
N- A o której mam lot?- Dopowiedziałam, bo sama nie wiedziałam. A, tak moja mama ze mną nie leci. Nie chce opuszczać pracy.
M- O 6:30 rano musisz być na lotnisku.- Dodała, a moje gałki oczne były jak pięciozłotówki. Cóż jakoś wstanę.
N- Aha. Dobrze.- Odpowiedziałam zdziwiona i poszłam na górę. Z szafy wyjęłam  dwie wielkie walizki i zaczęłam się pakować.

                                                               *
Uff.. Skończyłam. W końcu. Zmęczona spadłam na łóżko. Postanowiłam się wykąpać i iść spać. Gdy wyszłam z łazienki byłam ubrana w  piżamę. Była godzina 20:47. Ustawiłam budzik na 5:00 i położyłam się spać. Wstałam o ustalonej godzinie. Miałam piękny sen. To był chłopak o czekoladowych oczach. Był blondynem. Nie za wysoki nie za niski. Jego włosy odbijały się w blasku słońca. Zatapiałam się w jego tęczówkach. Podszedł do mnie i powiedział `Nathalie..`. Chciał dokończyć swoje słowa,  ale się obudziłam. Tylko kto to był? Nie wiem. Nie mogę sobie przypomnieć. Nawet go nie znam. Rozmyślałam chwilę o tym ‘kimś’, ale powróciłam do rzeczywistości. Poszłam do łazienki, zrobiłam poranne czynności i przebrałam się w TO. Włosy pozostawiłam proste, ponieważ lokówkę już spakowałam. Musnęłam usta błyszczykiem i już byłam gotowa. Na dole zastałam krzątającą się mamę.
N- Cześć mamuś.- Powiedziałam.- Już jestem gotowa. Jedziemy?- Zapytałam.
M- O. Cześć córuś. No coś ty. Zjedz jeszcze śniadanie. Zrobiłam spaghetti.- Odpowiedziała, a ja postanowiłam jednak coś przekąsić. Wzięłam swój talerz i usiadłam przed telewizorem. Gdy skończyłam jeść, wszyscy byli gotowi do wyjścia. Naczynie wstawiłam do zmywarki i wzięłam łyka soku pomarańczowego. Zniosłam moje walizki i wyszliśmy poza dom. Mama wyjechała swoim autem i spakowałam walizki. Ostatni raz spojrzałam na dom.
N- Niedługo wrócę.- Odrzekłam sama do siebie i posłusznie wsiadłam do samochodu. Nie było dużych korków, chociaż zwykle o tej porze ludzie jeździli do pracy. Spojrzałam do kalendarza. No tak dzisiaj sobota. A tam. Głupota to głupota. Dojechaliśmy w dziesięć minut. Odbyłam odprawę, która trwała aż do 10:00 i pożegnałam się z mamą. Tej już krążyły łzy w oczach.- Mamo , proszę nie płacz. Nic mi się nie stanie.- Powiedziałam do rodzicielki.
M- Dobrze, spróbuję być twarda. Trzymaj się.- Odchrząkła, przytuliła mnie i pocałowała w policzek. Po naszym pożegnaniu wsiadłam do samolotu i odlecieliśmy. Ciekawe ile będzie trwał lot? Nie czekając wyjęłam mojego iPoda i zaczęłam słuchać muzyki. Samolot powoli się wznosił i wystartowaliśmy. 

Oczami Christiana

No tak, która godzina? 12:13. Wreszcie wakacje- Pomyślałem sobie w duszy. Wstałem i ubrałem się w jakieś pierwsze lepsze ciuchy. O 12:30 ma być Justin. No tak Justin to mój najlepszy kumpel. A tak naprawdę nazywa się Justin Drew Bieber. Szybko zbiegłem na dół, aby jeszcze coś przegryźć.  Zajrzałem do lodówki i wyjąłem jakiś jogurt. Usiadłem przed TV i go skonfiskowałem. Chwilę po tym przyszedł Justin. Otworzyłem mu drzwi.
J- Siema młody. To co lecimy do Skateparku?- Zapytał.
Ch- Siemka. Jasne, że tak. Chodź tylko wezmę deskę.- Powiedziałem i wpuściłem go do domu. Poszedłem do salonu i wyjąłem deskę <klik>. W kuchni była już Caitlin.
C- Christian, tylko przyjdź o 14:00.- Odrzekła na wstępie.
Ch- Czemu?- Spytałem, bo nie rozumiałem  po co mam przyjść.
C- Tłumoku, zapomniałeś, że Nathalie przylatuje?- Dodała. No tak! Zapomniałem, że ma u nas spędzić całe wakacje. No to będzie się działo.
Ch- To ja przyjadę na lotnisko z JB.- Odpowiedziałem.
C- Dobra, tylko nie zapomnij.- Odchrząkła.
Ch- Okey. Pa!- Krzyknąłem i wraz z Justinem wyszliśmy w stronę Skateparku. Zaczęliśmy naszą rozmowę.- Justin, pojedziesz ze mną na lotnisko o 14?- Zapytałem.
J- Dobra, ale po co?- Odpowiedział.
Ch- Przyjeżdża moja kuzynka, Nathalie.- Dodałem poruszając brwiami.
J- Okey. Ile ma lat?- Spytał po raz kolejny. A co on taki ciekawy jest ? Haha. Myśli, że ją zdobędzie? Haha. Wątpię.
Ch- Ma 16 lat. W twoim wieku.- Odchrząkłem i wystawiłem szczerby.- Dobra jedźmy, bo niedługo musimy tam być, a ja chcę jeszcze pojeździć po rampach.- Gdy powiedziałem te słowa, wystartowaliśmy i po chwili znaleźliśmy się na miejscu. Przywitaliśmy się z Chazem, Jeydonem i Rayanem i zaczęliśmy wykonywać tricki.  Czas minął nieubłagalnie szybko. Była już 13:30 i jechaliśmy taksówką na miejsce. Dojechaliśmy w 15 minut. Caitlin już tam była. Nasi rodzice są w konferencji, czy gdzieś tam i wracają dopiero za tydzień.

                                                              *
Siedzieliśmy, oczekiwując na Nel. Nazywaliśmy ją także `Smile`, bo nigdy nie widziałem jej smutnej. Samolot się spóźniał z 15 minut. Gadaliśmy o czymś i o niczym. W końcu wylądował. Wychodzili wszyscy, a ja nigdzie jej nie widziałem. Nagle zjawiła się uśmiechnięta postać, trzymająca 2 wielkie walizki, wyszukująca czegoś wzrokiem. Poznałem ją. To była pewnie ona. Ostatni raz ją widziałem z 3 lata temu. Wtedy nosiła okulary, miała włosy ścięte jak chłopak i była grubsza. To anioł nie człowiek. Piękna, szczupła, z brązowymi włosami opadającymi na piersi ‘kobieta’. Tak kobieta. Gdy ją zobaczyłem oczy mi się powiększyły. Po chwili podeszliśmy do niej i wzięliśmy bagaże. Uśmiechnęła się do mnie i do Caitlin, a szczególnie przyglądała się Justinowi.
Oczami Nathalie
Mój lot dobiegał końca. Leciałam może 4 godziny. Powoli wyjęłam swój bagaż i podążałam w stronę wyjścia. Ostrożnie zeszłam ze schodów i wzrokiem poszukiwałam rodziny. Nagle obok mnie znalazły się trzy osoby. Spojrzałam na nich i byli to Chris, Caitlin i ktoś jeszcze. Niepewnie się uśmiechnęłam i jeszcze raz spojrzałam na chłopaka. Przypominał mi kogoś, tylko kogo? Nie potrafię sobie przypomnieć. Po chwili się otrząsnęłam.
N- Cześć. Jak ja was dawno nie widziałam.- Powiedziałam i przytuliłam kuzynostwo.- A ty jesteś?- Spytałam spoglądając na chłopaka.
J- Justin. Justin Bieber, ale mów Justin, albo JB. Jak chcesz.- Powiedział i spojrzał mi w oczy. Uścisnęłam się z nim.- A ty?- Dodał po chwili.
N- Nathalie. Nathalie Beadles, ale mów mi po prostu Smile lub Nel.- Odchrząkłam.
Ch- Dobra, to chyba już się zbieramy.- Powiedział Christian i wystawił szczerby.
N- Christian, ty nosisz aparat!- Krzyknęłam. Ten się zaśmiał.- Wyglądasz słodko.- Dodałam i podrapałam go po czuprynie.
Ch- No, a ty gdzie zgubiłaś okulary?- Zapytał.
N- Oho. Już nie noszę ich od roku.- Odpowiedziałam i poszliśmy w stronę taksówki. Wsiedliśmy i odjechaliśmy.
__________________________________

No to na wstępie Hey ;*. To jest mój drugi blog, według mnie będzie lepszy.

Jak się podoba rozdział? Moim zdaniem wyszedł nawet, nawet. ;)

Więc poproszę o komentarze i obserwatorów.

Następny niedługo ;P

Peace & Love ♥

Bieberkowaa ♥ Xoxo.

3 komentarze:

  1. Super Blog ;pp
    Super piszesz ;)
    już czekam na następny rozdział ;pp

    OdpowiedzUsuń
  2. pięknie piszesz ja też uwielbiam pisać myślę ze będe czytała tego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, uwielbiam Cię i twojego bloga, czekam NN

    OdpowiedzUsuń

Zrób to dla Justina ! Zostaw komentarz. To wiele dla mnie znaczy ;* ♥

Dziękuję ♥

O mnie

Moje zdjęcie
Hello shawtys ! ♥. Jestem Natalia, inaczej Smile ;D . Prowadzę tu opowiadanie i mam nadzieję , że się spodoba. #muchlove ♥. Bieberkowaa ♥

My story. ;P

Moje opowiadanie to fikcja.

My story is a fiction.

Meine Geschichte ist eine Fiktion.

Мой рассказ будет фикцией.

Archiwum bloga