`Nagle zaczął dzwonić mi telefon. Był to...`
Nieznany mi numer. Kto to może być.- Pomyślałam. Bez zastanowienia nacisnęłam zieloną słuchawkę.
N- Halo?- Spytałam niepewnie.
- Nathalie?- Zapytał nieznajomy mi głos.
N- No tak, a z kim rozmawiam?- Odpowiedziałam i chodziłam w kółko po pokoju.
- Ja jestem twoim ojcem.- Odpowiedział. Nagle stanęłam wryta i nieruchoma
N- Że co?- Wydukałam.- A niby czemu mam panu wierzyć? I skąd masz mój numer?- Powiedziałam.
-Po prostu musisz. Numer mam od twojej matki. Przepraszam...- Chciał coś powiedzieć, ale opanowała mnie nienawiść.
N- Myślisz, że jak zadzwonisz i powiesz parę słów to wszystko się zmieni? Nie, i nawet nie myśl, że KIEDYKOLWIEK ci wybaczę! Porzuciłeś mnie i mamę, a potem odszedłeś i ani razu się nie pokazałeś! Teraz nie chcę cię nawet znać, a poza tym i tak nie znałam. Żegnaj!- Krzyczałam, a chwilę potem się rozłączyłam. Łzy napłynęły mi do oczu i wybuchnę łam niepohamowanym płaczem. Justin podszedł i mocno mnie przytulił. Poczułam bijące od niego ciepło. Zacisnęłam ręce na plecach chłopaka i jeszcze bardziej się wtuliłam. Myślałam o tacie. Jak on tak mógł? Nie pokazywał się 16 lat i teraz myśli, że wszystko mu wybaczę. Cały czas nachodziły mnie najgorsze myśli i ani jednej pozytywnej. Z każdą kolejną sekundą robiło mi się zimniej i łzy płynęły tonami. Dostałam drgawek.
J- Smile, może zadzwonię po lekarza.- Odezwał się po chwili.
N- Nie, nie trzeba.- Jąkałam się i trzęsłam.
J- Właśnie widzę. Zaraz przyjdę, a ty się nakryj kołdrą.- Powiedział i powoli położył mnie na łóżku. Wślizgnęłam się pod kołdrę, ale i tak nadal było zimno. Nawet bardzo. Po 15 minutach ktoś zapukał do drzwi.
N- Proszę.- Odchrząkłam krótko. Dobrze, że płacz trochę opanowałam, ale nadal łkałam jak małe dziecko, któremu zabrano lizaka. W drzwiach ujrzałam lekarza. A jednak.- pomyślałam. Wszedł i zaczął zadawać przeróżne pytania.
Oczami Justina
Stałem z Lily przed pokojem Nel, czekając na jakąkolwiek reakcję doktorka.
J- No ile jeszcze...- Denerwowałem się kręcąc się w jedną i drugą stronę, z rękoma trzymanymi na krzyż.
L- Justin cierpliwości, czekamy tu niecałe 5 minut.- Odpowiedziała. Każda kolejna minuta, u mnie liczyła się jako godzina. Serce biło mi niemiłosiernie szybko.
J- A co jak jej się coś stało?- Spytałem.
L- Na pewno nic jej nie jest, choć od urodzenia choruje na serce.- Powiedziała.
J- Co? Czemu mi nie powiedziałaś?- Prawie krzyknąłem.
L- Żartuje przecież. Zobaczysz nic jej się nie stanie.- Zapewniała mnie. Po chwili ktoś nacisnął klamkę tych nieszczęsnych drzwi. Od razu urwałem się z miejsca i podszedłem bliżej.
J- I coś jej jest?- Powiedziałem w zapale.
Lekarz- Czy zastała ją jakaś szokująca, to znaczy stresująca wiadomość?- Zapytał.
J- Dzisiaj dzwonił chyba jej ojciec, z tego co wiem.- Odchrząkłem.
Lekarz-Aha, to proponuję żeby dużo wychodzić z nią na dwór i nie przypominać o tej sytuacji. I jakby się sprzeciwiała, to nawet na siłę.- Odpowiedział.
J- Dobrze. Dziękuję.- Wypowiedziałem, a lekarz już schodził po schodach.
L- Mówiłam, że to nic takiego?- Powiedziała.- Dobra ja idę, bo zaraz idę z Christianem do parku.- Dodała i się zaczerwieniła.
J- Dobra nie wnikam. Powodzenia.- Odrzekłem wchodząc do pokoju Nathalie. Usiadłem na łóżku obok dziewczyny. Chociaż trochę się uspokoiła.- Słonko jak się czujesz?- Spytałem.
N- Trochę lepiej, ale nie za bardzo.- Odpowiedziała.
J- Może pójdziemy na świeże powietrze?- Powiedziałem.
Oczami Nathalie
Kolejny raz drzwi się otworzyły. Tym razem był to znowu Justin. Usiadł na łóżku, a ja dalej leżałam sztywna.
J- Słonko jak się czujesz?- Spytał.
N- Trochę lepiej, ale nie za bardzo.- Odpowiedziałam. Tak naprawdę, to czułam się jeszcze gorzej. Nie mogłam się nawet ruszyć.
J- Może pójdziemy na świeże powietrze?- Zaproponował. Nic mi nie szkodzi.- Pomyślałam.
N- No dobrze.- Odchrząkłam.- Tylko umyję twarz i się ogarnę.- Powiedziałam i powoli wstałam. Weszłam do łazienki i dokładnie obmyłam twarz. Gdy uniosłam głowę w górę miałam ogromne worki pod oczami. Nałożyłam choć trochę fluidu, aby nikt się nie przestraszył. Rzęsy lekko musnęłam wodoodpornym tuszem i gotowa wyszłam z toalety.- Jeszcze tylko wezmę bluzę.- Odezwałam się i zaczęłam szperać w szafce. Tak jest ponad 25®, a ja ubieram jeszcze coś na długi rękaw. Natknęłam się na bluzę Justina. No właśnie, przecież zapomniałam mu oddać.- Pomyślałam.- Justin znalazłam twoją bluzę, masz.- Wyciągnęłam ręce, aby podać chłopakowi ubranie.
J- Nie, tobie bardziej się przyda.- Odpowiedział, a na mojej twarzy pojawił się mały, choć niewykrywalny uśmiech. Wstałam i ją założyłam. Była trochę za duża ale nie zaważałam na to.
N- Dziękuję. Możemy iść.- Powiedziałam i zeszliśmy na dół. Ubrałam tylko trampki i wyszliśmy. Kierowaliśmy się w stronę jak mniemam plaży. Wzięłam Justina pod ramię i się wtuliłam. Szliśmy w ciszy, lecz mi się to podobało. Po 10 minutach drogi doszliśmy. Opadłam na piasek i patrzyłam w dal. Po pewnym czasie męczył mnie jeden fakt.
N- Justin, czy ja ci nie przeszkadzam w życiu? Wiesz, zjawiłam się tak nagle i zawróciłam ci w głowie. Przecież niedługo wyjeżdżam.- Wydusiłam z siebie.
J- Smile... Miłość jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. A następnego dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jednak poczułeś już jej smak i wierzysz, że będziesz mógł nad nią panować. Myślisz o ukochanej osobie przez dwie minuty, a zapominasz o niej na trzy godziny. Ale z wolna przyzwyczajasz się do niej i stajesz się całkowicie zależny. Wtedy myślisz o niej trzy godziny, a zapominasz na dwie minuty. Gdy nie ma jej w pobliżu - czujesz to samo co narkomani, kiedy nie mogą zdobyć narkotyku. Oni kradną i poniżają się, by za wszelką cenę dostać to, czego tak bardzo im brak. A Ty jesteś gotów na wszystko, by zdobyć miłość.- Odpowiedział. (Paulo Coelho). Mówił to z uczuciem i troską. Powoli zbliżyłam się do niego i złożyłam na jego ustach pocałunek. Teraz nie liczyło się nic. Tylko ja i on. Czyli MY. Próbowałam go darzyć uczuciem, jakim jeszcze nikogo innego nie darzyłam. Wszystko wydawało mi się jak w bajce.
N- Justin uwierz mi kocham Cię jak nikogo innego, i nikt tego nie zmieni. Obiecuję.- Wysapałam odrywając się od malinowych ust wybranka. Obrócił głowę w moją stronę i się uśmiechnął.- I ten cholernie słodki uśmiech, który doprowadza mnie do szaleństwa..- Dodałam po chwili namysłu.
J- Nawet nie jesteś w stanie sobie wyobrazić ile dla mnie znaczysz.- Odchrząknął. Może dla was te słowa byłyby puste, ale dla mnie znaczą bardzo wiele. Kolejny raz pogłębiłam się w pocałunku.
*
Na plaży przesiedzieliśmy dobre 3 godziny. Prawie zapomniałam już o dzisiejszej przygodzie z ojcem. Jeśli to w ogóle był mój ojciec. Dobra Nathalie, zapomnij o tym.- Mówił mi tajemniczy głos w głowie. Leżałam na łóżku i słuchałam muzyki. Leciało akurat Miley Cyrus- Stay. Uwielbiałam tą piosenkę, przy niej zawsze zapominałam o smutkach, mimo że była wolna. Gdy się skończyła, postanowiłam coś zjeść, bo dochodzi już godzina 19. Zeszłam na dół i poszłam do kuchni. Wyjęłam miskę, płatki i mleko. Na nic więcej nie miałam ochoty. Mleko podgrzałam w mikrofalówce, nasypałam płatków i gotowe danie zaniosłam do salonu. Zastałam tam Lily. Usiadłam i zaczęłam konfiskować posiłek.
N- I jak tam Christian?- Spytałam odkładając pustą miskę na stół.
L- Smile wiesz, on jest niesamowity, ale ja niedługo wyjeżdżam więc to nie ma sensu.- Powiedziała i zesmutniała.
N- Ajj tam nie smuć się. Prawdziwy związek przetrwa wszystko.- Spróbowałam ją pocieszyć.- Wiesz, poproś mamę, abyś mogła zostać dłużej.- Dodałam.
L- No chciałabym, ale nie wiem czy mogłabym dalej tu mieszkać.- Odpowiedziała.
N- Caaaitlin!- Wydarłam się. Kuzynka szybko zbiegła ze schodów.
C- Mhmm, to w czym problem?- Zapytała.
N- Czy Lily mogłaby tu jeszcze pomieszkać z tydzień? Wiesz Christian.- Odchrząkłam.
C- No jasne, żaden problem, a teraz wybaczcie wracam do Ryana.- Odrzekła i znikła. Razem z przyjaciółką zaczęłyśmy kwiczeć, skakać, drzeć się na cały dom. Oczywiście ze szczęścia.
- A co wy takie zadowolone?- Spytali chłopacy wchodząc do domu.
N- Lily zostaje tu jeszcze tydzień!- Krzyknęłam i uwiesiłam się Justinowi na szyi. Ukradkiem spojrzałam na kuzyna. Uśmiechnął się pod nosem. Przyjaciółka natomiast dalej się cieszyła i skakała po pokoju. Gdy się uspokoiłam zauważyłam, że Justin nie ma jakoś humoru.- Kochanie coś się stało?- Spytałam.
J- Nie, znaczy tak.- Zmieszał się.- No bo ja wyjeżdżam.- Powiedział powoli.
N- Co? Kiedy?- Zapytałam i nie było na mojej uśmiechu.
J- Jutro, po południu.- Odpowiedział.
N- Czy to znaczy, że musimy się rozstać?- Wypowiedziałam i spoglądnęłam blondynowi w oczy.
J- Nie.- Odchrząknął krótko.
N- Ale jak my wytrzymamy? Przecież wyjeżdżasz.- Powiedziałam i mocno uścisnęłam mocno ręce chłopakowi.
J- Wytrzymamy, bo jedziesz ze mną!- Krzyknął. Nie dotarł do mnie ten fakt. `Ze mną`? Zaczęłam piszczeć.
N- Dziękuję, dziękuję, dziękuję!- Wrzeszczałam.- No ale co z nimi?- Wskazałam palcem na 2 papużki.
J- Mogą jechać z nami, znaczy lecieć.- Odrzekł.
N- Ekhem, lecieć?- Zakrztusiłam się.
J- No tak.- Powiedział.
N- To gdzie my lecimy?- Spytałam.
J- Na Hawaje.- Odpowiedział.
N- Co to to nie.- Odchrząkłam stanowczo.
J- Proszę.- Wypowiedział i mnie pocałował.
N- No dobrze, ale pod jednym warunkiem.- Zaczęłam.
J- Okey.- Zgodził się.
N- Zapłacę za siebie.- Dokończyłam.
J- Nie.- Kłóciliśmy się, ale nie tak na serio.
N- No dobra wygrałeś, ale pamiętaj, że następnym razem to ja za WSZYSTKO płacę.- Podkreśliłam wszystko. Zaczął mnie obracać, a ja waliłam w jego plecy.- Justin, przestań już, bo zaraz nigdzie nie pojadę, znaczy nie polecę.- Zagroziłam. Postawił mnie, a ja poszła w zapale do przyjaciółki. Gdy się dowiedziała, po raz kolejny krzyczała, a potem tylko powiedziała, że to najlepsze wakacje w jej życiu.
*
N- Lily pomóż!- Wołałam, gdyż nie mogłam domknąć walizki. Wyszła z łazienki z kosmetyczką i podeszła do mnie.- Usiądziesz, a ja zamknę?- Poprosiłam.
L- Dziewczyno, po co ty tyle tego pakowałaś?- Spytała.
N- To jest dużo? Spójrz na swoje rzeczy, to dopiero dowiesz się ile to dużo, a teraz siadaj.- Wskazałam na walizkę. Usiadła a ja z ledwością ją domknęłam. Gdy skończyłyśmy się pakować, poszłam wziąć kąpiel. Potem tylko ubrałam się w piżamę i zmęczona opadłam na łóżko. Powoli zmrużyłam powieki i usnęłam.
Wstałam wypoczęta i wyspana. Lecz moja mina zbladła, gdy spojrzałam na zegarek 11:46. O 14:30 mamy samolot. Niczym struś pędzi wiatr pobiegłam do łazienki i zrobiłam poranną toaletę. Na lot ubrałam TE ubrania. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i gotowa wraz z przyjaciółką walizką i przyjaciółką Lily zeszłam na dół. Chłopacy już czekali.
J- Cześć skarbie.- Powiedział i pocałował mnie w policzek.- Daj ja to wezmę.- Dodał i chwycił moją walizkę.
N- Uważaj tylko na cegły, żeby się nie potłukły.- Rzuciłam, bo wiedziałam, że będzie jęczeć. Doszliśmy do taksówki i odjechaliśmy. W mgnieniu oka znaleźliśmy się w pożądanym miejscu. Wysiedliśmy i poszliśmy na rozprawę. Trwała ona około godziny. Znudzeni weszliśmy do samolotu, zajęliśmy miejsca, zapięliśmy pasy i oczekiwaliśmy na start.
N- I zaczyna się męka.- Powiedziałam.
J- Smile boisz się latać samolotami?- Zapytał.
N- To mało powiedziane.- Odrzekłam i przeszły mnie ciarki.
J- Chodź tutaj.- Powiedział i mnie przytulił.
N- Umm, a gdzie Christian i Lily?- Spytałam i się uśmiechnęłam.
L- Tutaj.- Usłyszałam miły głos przyjaciółki. Zerknęłam okiem do tyłu. Rzeczywiście siedziała tam wraz z kuzynem.
N- Okey, więc wszyscy są?- Odpowiedziałam.
J- No tak.- Odchrząknął. Chciałam powiedzieć, gdzie są Caitlin i Ryan.- Zostali w domu. Nie martw się.- Dodał.
N- Ty to mi czytasz w myślach po prostu.- Powiedziałam i wystartowaliśmy.
__________________________________
Na początek przepraszam, że musieliście tak długo czekać. Rozdział jakiś taki romantyczny wyszedł, ale to nie ja myślałam, tylko moje ręce kierowały mnie na litery. No tak załamanie do końca nie przeszło, ale już prawie ;p.
Przy okazji ;). Rejestrujcie się tutaj: http://www.justinbieberinpoland.fora.pl/ . Ja osobiście mam już tam konto ^^.
Love & Peace ♥
A na koniec dodam do następnego !
Bieberkowaa ♥
Nieznany mi numer. Kto to może być.- Pomyślałam. Bez zastanowienia nacisnęłam zieloną słuchawkę.
N- Halo?- Spytałam niepewnie.
- Nathalie?- Zapytał nieznajomy mi głos.
N- No tak, a z kim rozmawiam?- Odpowiedziałam i chodziłam w kółko po pokoju.
- Ja jestem twoim ojcem.- Odpowiedział. Nagle stanęłam wryta i nieruchoma
N- Że co?- Wydukałam.- A niby czemu mam panu wierzyć? I skąd masz mój numer?- Powiedziałam.
-Po prostu musisz. Numer mam od twojej matki. Przepraszam...- Chciał coś powiedzieć, ale opanowała mnie nienawiść.
N- Myślisz, że jak zadzwonisz i powiesz parę słów to wszystko się zmieni? Nie, i nawet nie myśl, że KIEDYKOLWIEK ci wybaczę! Porzuciłeś mnie i mamę, a potem odszedłeś i ani razu się nie pokazałeś! Teraz nie chcę cię nawet znać, a poza tym i tak nie znałam. Żegnaj!- Krzyczałam, a chwilę potem się rozłączyłam. Łzy napłynęły mi do oczu i wybuchnę łam niepohamowanym płaczem. Justin podszedł i mocno mnie przytulił. Poczułam bijące od niego ciepło. Zacisnęłam ręce na plecach chłopaka i jeszcze bardziej się wtuliłam. Myślałam o tacie. Jak on tak mógł? Nie pokazywał się 16 lat i teraz myśli, że wszystko mu wybaczę. Cały czas nachodziły mnie najgorsze myśli i ani jednej pozytywnej. Z każdą kolejną sekundą robiło mi się zimniej i łzy płynęły tonami. Dostałam drgawek.
J- Smile, może zadzwonię po lekarza.- Odezwał się po chwili.
N- Nie, nie trzeba.- Jąkałam się i trzęsłam.
J- Właśnie widzę. Zaraz przyjdę, a ty się nakryj kołdrą.- Powiedział i powoli położył mnie na łóżku. Wślizgnęłam się pod kołdrę, ale i tak nadal było zimno. Nawet bardzo. Po 15 minutach ktoś zapukał do drzwi.
N- Proszę.- Odchrząkłam krótko. Dobrze, że płacz trochę opanowałam, ale nadal łkałam jak małe dziecko, któremu zabrano lizaka. W drzwiach ujrzałam lekarza. A jednak.- pomyślałam. Wszedł i zaczął zadawać przeróżne pytania.
Oczami Justina
Stałem z Lily przed pokojem Nel, czekając na jakąkolwiek reakcję doktorka.
J- No ile jeszcze...- Denerwowałem się kręcąc się w jedną i drugą stronę, z rękoma trzymanymi na krzyż.
L- Justin cierpliwości, czekamy tu niecałe 5 minut.- Odpowiedziała. Każda kolejna minuta, u mnie liczyła się jako godzina. Serce biło mi niemiłosiernie szybko.
J- A co jak jej się coś stało?- Spytałem.
L- Na pewno nic jej nie jest, choć od urodzenia choruje na serce.- Powiedziała.
J- Co? Czemu mi nie powiedziałaś?- Prawie krzyknąłem.
L- Żartuje przecież. Zobaczysz nic jej się nie stanie.- Zapewniała mnie. Po chwili ktoś nacisnął klamkę tych nieszczęsnych drzwi. Od razu urwałem się z miejsca i podszedłem bliżej.
J- I coś jej jest?- Powiedziałem w zapale.
Lekarz- Czy zastała ją jakaś szokująca, to znaczy stresująca wiadomość?- Zapytał.
J- Dzisiaj dzwonił chyba jej ojciec, z tego co wiem.- Odchrząkłem.
Lekarz-Aha, to proponuję żeby dużo wychodzić z nią na dwór i nie przypominać o tej sytuacji. I jakby się sprzeciwiała, to nawet na siłę.- Odpowiedział.
J- Dobrze. Dziękuję.- Wypowiedziałem, a lekarz już schodził po schodach.
L- Mówiłam, że to nic takiego?- Powiedziała.- Dobra ja idę, bo zaraz idę z Christianem do parku.- Dodała i się zaczerwieniła.
J- Dobra nie wnikam. Powodzenia.- Odrzekłem wchodząc do pokoju Nathalie. Usiadłem na łóżku obok dziewczyny. Chociaż trochę się uspokoiła.- Słonko jak się czujesz?- Spytałem.
N- Trochę lepiej, ale nie za bardzo.- Odpowiedziała.
J- Może pójdziemy na świeże powietrze?- Powiedziałem.
Oczami Nathalie
Kolejny raz drzwi się otworzyły. Tym razem był to znowu Justin. Usiadł na łóżku, a ja dalej leżałam sztywna.
J- Słonko jak się czujesz?- Spytał.
N- Trochę lepiej, ale nie za bardzo.- Odpowiedziałam. Tak naprawdę, to czułam się jeszcze gorzej. Nie mogłam się nawet ruszyć.
J- Może pójdziemy na świeże powietrze?- Zaproponował. Nic mi nie szkodzi.- Pomyślałam.
N- No dobrze.- Odchrząkłam.- Tylko umyję twarz i się ogarnę.- Powiedziałam i powoli wstałam. Weszłam do łazienki i dokładnie obmyłam twarz. Gdy uniosłam głowę w górę miałam ogromne worki pod oczami. Nałożyłam choć trochę fluidu, aby nikt się nie przestraszył. Rzęsy lekko musnęłam wodoodpornym tuszem i gotowa wyszłam z toalety.- Jeszcze tylko wezmę bluzę.- Odezwałam się i zaczęłam szperać w szafce. Tak jest ponad 25®, a ja ubieram jeszcze coś na długi rękaw. Natknęłam się na bluzę Justina. No właśnie, przecież zapomniałam mu oddać.- Pomyślałam.- Justin znalazłam twoją bluzę, masz.- Wyciągnęłam ręce, aby podać chłopakowi ubranie.
J- Nie, tobie bardziej się przyda.- Odpowiedział, a na mojej twarzy pojawił się mały, choć niewykrywalny uśmiech. Wstałam i ją założyłam. Była trochę za duża ale nie zaważałam na to.
N- Dziękuję. Możemy iść.- Powiedziałam i zeszliśmy na dół. Ubrałam tylko trampki i wyszliśmy. Kierowaliśmy się w stronę jak mniemam plaży. Wzięłam Justina pod ramię i się wtuliłam. Szliśmy w ciszy, lecz mi się to podobało. Po 10 minutach drogi doszliśmy. Opadłam na piasek i patrzyłam w dal. Po pewnym czasie męczył mnie jeden fakt.
N- Justin, czy ja ci nie przeszkadzam w życiu? Wiesz, zjawiłam się tak nagle i zawróciłam ci w głowie. Przecież niedługo wyjeżdżam.- Wydusiłam z siebie.
J- Smile... Miłość jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. A następnego dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jednak poczułeś już jej smak i wierzysz, że będziesz mógł nad nią panować. Myślisz o ukochanej osobie przez dwie minuty, a zapominasz o niej na trzy godziny. Ale z wolna przyzwyczajasz się do niej i stajesz się całkowicie zależny. Wtedy myślisz o niej trzy godziny, a zapominasz na dwie minuty. Gdy nie ma jej w pobliżu - czujesz to samo co narkomani, kiedy nie mogą zdobyć narkotyku. Oni kradną i poniżają się, by za wszelką cenę dostać to, czego tak bardzo im brak. A Ty jesteś gotów na wszystko, by zdobyć miłość.- Odpowiedział. (Paulo Coelho). Mówił to z uczuciem i troską. Powoli zbliżyłam się do niego i złożyłam na jego ustach pocałunek. Teraz nie liczyło się nic. Tylko ja i on. Czyli MY. Próbowałam go darzyć uczuciem, jakim jeszcze nikogo innego nie darzyłam. Wszystko wydawało mi się jak w bajce.
N- Justin uwierz mi kocham Cię jak nikogo innego, i nikt tego nie zmieni. Obiecuję.- Wysapałam odrywając się od malinowych ust wybranka. Obrócił głowę w moją stronę i się uśmiechnął.- I ten cholernie słodki uśmiech, który doprowadza mnie do szaleństwa..- Dodałam po chwili namysłu.
J- Nawet nie jesteś w stanie sobie wyobrazić ile dla mnie znaczysz.- Odchrząknął. Może dla was te słowa byłyby puste, ale dla mnie znaczą bardzo wiele. Kolejny raz pogłębiłam się w pocałunku.
*
Na plaży przesiedzieliśmy dobre 3 godziny. Prawie zapomniałam już o dzisiejszej przygodzie z ojcem. Jeśli to w ogóle był mój ojciec. Dobra Nathalie, zapomnij o tym.- Mówił mi tajemniczy głos w głowie. Leżałam na łóżku i słuchałam muzyki. Leciało akurat Miley Cyrus- Stay. Uwielbiałam tą piosenkę, przy niej zawsze zapominałam o smutkach, mimo że była wolna. Gdy się skończyła, postanowiłam coś zjeść, bo dochodzi już godzina 19. Zeszłam na dół i poszłam do kuchni. Wyjęłam miskę, płatki i mleko. Na nic więcej nie miałam ochoty. Mleko podgrzałam w mikrofalówce, nasypałam płatków i gotowe danie zaniosłam do salonu. Zastałam tam Lily. Usiadłam i zaczęłam konfiskować posiłek.
N- I jak tam Christian?- Spytałam odkładając pustą miskę na stół.
L- Smile wiesz, on jest niesamowity, ale ja niedługo wyjeżdżam więc to nie ma sensu.- Powiedziała i zesmutniała.
N- Ajj tam nie smuć się. Prawdziwy związek przetrwa wszystko.- Spróbowałam ją pocieszyć.- Wiesz, poproś mamę, abyś mogła zostać dłużej.- Dodałam.
L- No chciałabym, ale nie wiem czy mogłabym dalej tu mieszkać.- Odpowiedziała.
N- Caaaitlin!- Wydarłam się. Kuzynka szybko zbiegła ze schodów.
C- Mhmm, to w czym problem?- Zapytała.
N- Czy Lily mogłaby tu jeszcze pomieszkać z tydzień? Wiesz Christian.- Odchrząkłam.
C- No jasne, żaden problem, a teraz wybaczcie wracam do Ryana.- Odrzekła i znikła. Razem z przyjaciółką zaczęłyśmy kwiczeć, skakać, drzeć się na cały dom. Oczywiście ze szczęścia.
- A co wy takie zadowolone?- Spytali chłopacy wchodząc do domu.
N- Lily zostaje tu jeszcze tydzień!- Krzyknęłam i uwiesiłam się Justinowi na szyi. Ukradkiem spojrzałam na kuzyna. Uśmiechnął się pod nosem. Przyjaciółka natomiast dalej się cieszyła i skakała po pokoju. Gdy się uspokoiłam zauważyłam, że Justin nie ma jakoś humoru.- Kochanie coś się stało?- Spytałam.
J- Nie, znaczy tak.- Zmieszał się.- No bo ja wyjeżdżam.- Powiedział powoli.
N- Co? Kiedy?- Zapytałam i nie było na mojej uśmiechu.
J- Jutro, po południu.- Odpowiedział.
N- Czy to znaczy, że musimy się rozstać?- Wypowiedziałam i spoglądnęłam blondynowi w oczy.
J- Nie.- Odchrząknął krótko.
N- Ale jak my wytrzymamy? Przecież wyjeżdżasz.- Powiedziałam i mocno uścisnęłam mocno ręce chłopakowi.
J- Wytrzymamy, bo jedziesz ze mną!- Krzyknął. Nie dotarł do mnie ten fakt. `Ze mną`? Zaczęłam piszczeć.
N- Dziękuję, dziękuję, dziękuję!- Wrzeszczałam.- No ale co z nimi?- Wskazałam palcem na 2 papużki.
J- Mogą jechać z nami, znaczy lecieć.- Odrzekł.
N- Ekhem, lecieć?- Zakrztusiłam się.
J- No tak.- Powiedział.
N- To gdzie my lecimy?- Spytałam.
J- Na Hawaje.- Odpowiedział.
N- Co to to nie.- Odchrząkłam stanowczo.
J- Proszę.- Wypowiedział i mnie pocałował.
N- No dobrze, ale pod jednym warunkiem.- Zaczęłam.
J- Okey.- Zgodził się.
N- Zapłacę za siebie.- Dokończyłam.
J- Nie.- Kłóciliśmy się, ale nie tak na serio.
N- No dobra wygrałeś, ale pamiętaj, że następnym razem to ja za WSZYSTKO płacę.- Podkreśliłam wszystko. Zaczął mnie obracać, a ja waliłam w jego plecy.- Justin, przestań już, bo zaraz nigdzie nie pojadę, znaczy nie polecę.- Zagroziłam. Postawił mnie, a ja poszła w zapale do przyjaciółki. Gdy się dowiedziała, po raz kolejny krzyczała, a potem tylko powiedziała, że to najlepsze wakacje w jej życiu.
*
N- Lily pomóż!- Wołałam, gdyż nie mogłam domknąć walizki. Wyszła z łazienki z kosmetyczką i podeszła do mnie.- Usiądziesz, a ja zamknę?- Poprosiłam.
L- Dziewczyno, po co ty tyle tego pakowałaś?- Spytała.
N- To jest dużo? Spójrz na swoje rzeczy, to dopiero dowiesz się ile to dużo, a teraz siadaj.- Wskazałam na walizkę. Usiadła a ja z ledwością ją domknęłam. Gdy skończyłyśmy się pakować, poszłam wziąć kąpiel. Potem tylko ubrałam się w piżamę i zmęczona opadłam na łóżko. Powoli zmrużyłam powieki i usnęłam.
Wstałam wypoczęta i wyspana. Lecz moja mina zbladła, gdy spojrzałam na zegarek 11:46. O 14:30 mamy samolot. Niczym struś pędzi wiatr pobiegłam do łazienki i zrobiłam poranną toaletę. Na lot ubrałam TE ubrania. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i gotowa wraz z przyjaciółką walizką i przyjaciółką Lily zeszłam na dół. Chłopacy już czekali.
J- Cześć skarbie.- Powiedział i pocałował mnie w policzek.- Daj ja to wezmę.- Dodał i chwycił moją walizkę.
N- Uważaj tylko na cegły, żeby się nie potłukły.- Rzuciłam, bo wiedziałam, że będzie jęczeć. Doszliśmy do taksówki i odjechaliśmy. W mgnieniu oka znaleźliśmy się w pożądanym miejscu. Wysiedliśmy i poszliśmy na rozprawę. Trwała ona około godziny. Znudzeni weszliśmy do samolotu, zajęliśmy miejsca, zapięliśmy pasy i oczekiwaliśmy na start.
N- I zaczyna się męka.- Powiedziałam.
J- Smile boisz się latać samolotami?- Zapytał.
N- To mało powiedziane.- Odrzekłam i przeszły mnie ciarki.
J- Chodź tutaj.- Powiedział i mnie przytulił.
N- Umm, a gdzie Christian i Lily?- Spytałam i się uśmiechnęłam.
L- Tutaj.- Usłyszałam miły głos przyjaciółki. Zerknęłam okiem do tyłu. Rzeczywiście siedziała tam wraz z kuzynem.
N- Okey, więc wszyscy są?- Odpowiedziałam.
J- No tak.- Odchrząknął. Chciałam powiedzieć, gdzie są Caitlin i Ryan.- Zostali w domu. Nie martw się.- Dodał.
N- Ty to mi czytasz w myślach po prostu.- Powiedziałam i wystartowaliśmy.
__________________________________
Na początek przepraszam, że musieliście tak długo czekać. Rozdział jakiś taki romantyczny wyszedł, ale to nie ja myślałam, tylko moje ręce kierowały mnie na litery. No tak załamanie do końca nie przeszło, ale już prawie ;p.
Przy okazji ;). Rejestrujcie się tutaj: http://www.justinbieberinpoland.fora.pl/ . Ja osobiście mam już tam konto ^^.
Love & Peace ♥
A na koniec dodam do następnego !
Bieberkowaa ♥
strasznie mi się podobał ten cytat o miłości:>
OdpowiedzUsuń<3
Kocham tego bloga.Hihihi.Świetny rozdział.Proszę o kolejny.CZYTAM.
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga.Hihihi.Świetny rozdział.Proszę o kolejny.CZYTAM.
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga.Hihihi.Świetny rozdział.Proszę o kolejny.CZYTAM.
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga.Hihihi.Świetny rozdział.Proszę o kolejny.CZYTAM.
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga.Hihihi.Świetny rozdział.Proszę o kolejny.CZYTAM.
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga.Hihihi.Świetny rozdział.Proszę o kolejny.CZYTAM.
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga.Hihihi.Świetny rozdział.Proszę o kolejny.CZYTAM.
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga.Hihihi.Świetny rozdział.Proszę o kolejny.CZYTAM.
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga.Hihihi.Świetny rozdział.Proszę o kolejny.CZYTAM.
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga.Hihihi.Świetny rozdział.Proszę o kolejny.CZYTAM.
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga.Hihihi.Świetny rozdział.Proszę o kolejny.CZYTAM.
OdpowiedzUsuńteż czytam, a bloga masz super (i słitaśnego hahhahahah)
OdpowiedzUsuńświetny blog / opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńSuper blog i tyle <33
OdpowiedzUsuń