`Brechtaliśmy się cały czas, gdy nagle...`
Gdy nagle...potknęłam się o coś i prawie zleciałam, ale złapał mnie Justin.
N- Dziękuję.- Powiedziałam patrząc mu w oczy.
J- Nie ma za co.- Odpowiedział, a cała reszta lała ze śmiechu. Niby z czego? Z tego, że mam krzywe nogi? Haha. Gdy wszyscy się uspokoiliśmy szliśmy dalej. Na miejsce dotarliśmy w pięć minut. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsca.
N- No to ja idę po zamówienia. Co chcecie?- Spytałam, a ci po kolei podawali swoje zachcianki. Mam nadzieję, że zapamiętam, choć nie wiem czy mój mózg jest do tego zdolny. Gdy skończyli wypowiadać się, podeszłam do kasjera. Złożyłam zamówienie i odeszłam do stolika. Zaczęliśmy wszyscy o czymś gadać, lecz za chwilę wołano nas o odebranie zamówienia. Razem z Christianem podeszliśmy i zapłaciliśmy. Po chwili siedzieliśmy jedząc zawzięcie. Ja zamówiłam tylko colę i frytki, ale chłopacy to wykupili całe menu. Jak oni to zjedzą?- Pomyślałam.Siedzieliśmy i jedliśmy.
Ch- Już nie mogę.- Powiedział Chris.
N- Nie trzeba było tyle kupować.- Odpowiedziałam. Ten tylko się spojrzał i jadł dalej. Nie rozumiem tego człowieka.
*
Właśnie wychodzimy z McDonaldu, a Chaz narzeka, że się obżarł. Mówiłam im po co tak dużo zamawiali?
N- To gdzie teraz idziemy?- Zapytałam patrząc na zegarek.- Jest dopiero 16:13. Mamy sporo czasu.- Dodałam.
Jy- Ja nie mam pomysłów.- Powiedział jeden.
Ch- Ja chcę do domu.- Narzekał drugi.
J- A ja muszę iść pilnować małej.- Odchrząknął trzeci patrząc w wyświetlacz komórki.
N- To co idziemy do domu?- Spytałam zrezygnowana.
Chz- Tak.- Odpowiedział. To się rozeszliśmy. Każdy rozszedł się w swoją stronę. Do domu doszliśmy w niecałe 15 minut. Ja jak to ja rzuciłam się na kanapę i włączyłam jakiś program. Wypadło na Vivę. Leciała szybka piosenka, więc zaczęłam się wygłupiać i skakać po pokoju. Pilot miałam jako mikrofon i jazda. Haha. W pewnym momencie zorientowałam się, że cały mój ‘występ’ obserwował aparacik. Śmiał się tak, że się popłakał.
N- Niech ja cię złapię!- Krzyknęłam. Ten zaczął przede mną uciekać. Ganiałam go po całym domu. W końcu go złapałam.
Ch- Nie! Proszę! Jestem za piękny!- Krzyczał. Haha. `Za piękny`? Ciekawe w jakim sensie. Palnęłam mu raz, a porządnie i odszedł masując się po głowie. Nagle rozległ się dźwięk mojego telefonu. Dzwonił nieznany mi numer. Odebrałam.
N- Halo?- Spytałam zdyszana do słuchawki.
- Nathalie?- Zapytał. Poznałam ten głos. Justin. Co on chciał? I skąd ma mój numer? Chris. Ahh..
N- Tak. O co chodzi?- Odpowiedziałam.
- Umiesz się zajmować dziećmi?- Ciągnął.
N- No mniej więcej.- Odchrząkłam.
- To proszę przyjdź do mnie. Mała płacze, a ja nawet nie wiem czego chce.- Powiedział. Cóż, w zasadzie słyszałam coś w słuchawce, ale nie wiedziałam, że to płacz.
N- A Christian?- Zapytałam niemądrze.
- Tak ten imbecyl. To przyjdziesz?- Spytał po raz kolejny.
N- Przyjdę. Zaraz będę.- Odpowiedziałam do słuchawki ubierając buty, i się rozłączyłam.- Wychodzę!- Krzyknęłam na odchodne i poszłam. Zadzwoniłam do drzwi i po chwili otworzył mi Justin.- To w czym problem?- Spytałam wchodząc do środka.
J- Płacze.- Powiedział. Ale dał mi wskazówkę.
N- To gdzie ona jest?- Odchrząkłam.
J- W salonie.- Odpowiedział i natychmiast skierowałam się w tą stronę. Jazmyn siedziała tam i płakała.
N- No słonko co się stało?- Zapytałam małej.
Jz- Ja kće amu amu.- Odpowiedziała przez płacz.
N- Za chwilkę ci przyniosę.- Powiedziałam.- Justin, czy tak trudno zrozumieć te słowa?- Zapytałam kierując się w stronę kuchni.
J- Dla mnie tak.- Dodał. Tym to mnie powalił. Próbowałam ukryć mój śmiech. Jakoś się udało. Z lodówki wyjęłam mleko, i nalałam do butelki. Potem podgrzałam i gotowe.
N- To teraz sprawdź czy dobre.- Odchrząkłam podając mu butelkę.
J- Ale jak?- Spytał. Ten to nic nie wie.
N- Normalnie.- Powiedziałam i się odwróciłam w jego stronę. On tylko nacisnął na butelkę i jej zawartość wylądowała na mojej bluzce.- Wielkie dzięki.- Odpowiedziałam wskazując na bluzkę.
J- Przepraszam.- Wypowiedział robiąc minę szczeniaczka.
N- Nie przepraszaj tylko chodź.- Odchrząkłam ciągnąc go za rękę w stronę dziewczynki. Wzięłam ją na kolana i nakarmiłam. Szczęśliwa zeszła ze mnie i usiadła na dywanie.
Jz- Dźiękuję.- Powiedziała. Ja się tylko uśmiechnęłam.
J- Ja też dziękuję.- Dodał Justin.
N- Nie ma za co.- Odchrząkłam.- Ja pójdę już do domu.- Powiedziałam po chwili.
Jz- Nie plośie. Pobawiś się ze mniom?- Zapytała mała. Nie wiedziałam, że mnie polubi.
N- A Justin?- Odpowiedziałam.
Jz- On teś, ale ja kće teź z tobom.- Wypowiedziała.
N- No dobrze.- Powiedziałam i zaczęliśmy nasze zabawy. Znaczy jej. Nim się obejrzałam była już 18.- Ja muszę iść.- Odpowiedziałam.
J- Ok. To do 19.- Odchrząknął i podszedł ze mną do drzwi. Posłusznie wyszłam i skierowałam się w stronę domu. Gdy weszłam w domu zastałam już Caitlin.
N- I jak tam Ryan?- Spytałam unosząc brwi. Nic nie odpowiedziała tylko się zarumieniła.- Nie to nie łaski bez. I tak się dowiem.- Dodałam i poszłam na górę wybrać ciuchy na tą całą ‘imprezę’. Wywaliłam całe torby i nic nie znalazłam.- Caaaitlin!- Wydarłam się z całej siły. Kuzynka jak strzała wparowała do pokoju.
C- Coś się stało?- Spytała spanikowana.
N- Tak. Nie mam się w co ubrać. Pomożesz mi?- Odpowiedziałam.
C- Jasne, ale więcej mnie tak nie strasz.- Powiedziała. Ja tylko odpowiedziałam krótko `Ok` i zaczęliśmy poszukiwania. Po 15 minutach miałyśmy przygotowany zestaw. A wyglądał on TAK. Cait poleciała do siebie, aby się przebrać, więc ja zrobiłam to samo. Później lekko polokowałam włosy i gotowe. Gdy zeszłam na dół, była już cała grupa. Spojrzałam na zegarek 18:47.
N- Przecież jeszcze 15 minut.- Powiedziałam.
Ch- No ale wyjedziemy wcześniej.- Odpowiedział. Dobra. Podeszłam i ubrałam buty. Chwilę po tym siedzieliśmy w aucie i kierowaliśmy się w pożądaną stronę. Dojechaliśmy pod w miarę duży klub. Od razu weszłam i zajęłam stolik. Tylko ile nas było? Hmm... To tak: Ja, Christian, Justin, Caitlin, Chaz, Ryan, Jeydon. To musimy zająć 7-osobowy stolik. Prędzej znajdziemy 8-osobowy. Odszukałam obiekt i znalazłam. Stał przy ścianie. Wszyscy poszli za mną i zajęliśmy miejsca.
Jy- Ja idę po coś do picia.- Powiedział.
N- Ja nie chcę nic.- Odpowiedziałam. Nie mam zamiaru się upić do nieprzytomności. Jedynie ja i Caitlin zachowałyśmy rozsądek. Po chwili zjawił się obstawiony. Chłopacy od razu zaczęli pić. Nie no, jak tak można. Ja z kuzynką postanowiłyśmy się rozruszać. Weszłyśmy na parkiet i tańczyłyśmy. Mam nadzieję, że nie wyróżniałyśmy się spośród tłumu. Przetańczyłyśmy parę piosenek i dołączyły do nas łamagi. Każdy z każdym tańczył. No może nie tylko Cait z Ryanem się odłączyli. Po kilkunastu piosenkach się zmęczyłam, więc postanowiłam usiąść. Siedziałam z 20 minut, a chłopaków wciągło. Postanowiłam ich poszukać. Zastałam ich przy barze. Jesteśmy tu od dwóch godzin, a ci już półprzytomni. Podeszłam bliżej i zamówiłam sobie sok pomarańczowy. Szczerze? Nie lubię alkoholu. Gdy wypiłam sok, spojrzałam na chłopaków. Lepiej wezmę ich do domu. Przesiadłam się bliżej.
N- Chodźcie idziemy.- Powiedziałam.
Ch- Jeszcze nie.- Wyjąkał.
N- Nie ma nie, idziemy. Tylko poszukam Caitlin.- Odpowiedziałam. Nie musiałam iść, bo kuzynka sama się zjawiła.- O. Dobrze, że jesteś. Chodź zaprowadzimy ich.- Dodałam.
C- To tak. Ja biorę Chaza.- Odchrząkła. Zauważyłam, że z nią zjawił się także Ryan. Jeden porządny.
R- Ja wezmę Jeydona.- Powiedział i postawił go na nogi.
N- To ja wezmę te dwie łamagi.- Odpowiedziałam zrezygnowana. Ledwo co ich podniosłam, ale jakoś poszło.- Justin już sobie wyobrażam minę twojej mamy, jak wejdziesz do domu.- Wypowiedziałam wychodząc z lokalu.
J- Mogę u was zostać na noc?- Wyjęczał prosząc.
N- Caitlin może?- Zapytałam.
C- Może, może. A teraz chodźmy.- Odpowiedziała.
Ch- Ale mu przecież jesteśmy samochodem.- Odchrząknął najmądrzejszy.
N- No to pięknie. Ja nie mam prawo jazy.- Dodałam lekko podenerwowana.
C- Ja mam!- Krzyknęła radośnie Caitlin. Uff... Jeden kłopot z głowy. Powoli dowlekliśmy się o pojazdu. Całą piątkę wsadziliśmy do tyłu, a same usiadłyśmy z przodu. Do domu dojechałyśmy w 10 minut, oczywiście wysadzając przy tym Ryana, Chaza i Jeydona po drodze. Szybko z samochodu wywlekliśmy wywłoki i weszliśmy do środka. Położyliśmy ich na kanapie, a same poszłyśmy coś zjeść. Zrobiłyśmy sobie płatki. Zjadłyśmy i poszłyśmy do swoich pokoi. Ja wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w piżamę. Położyłam się na łóżku i zasnęłam.
*
Wstałam rano i się przeciągnęłam. Cały czas szumiało mi w uszach od muzyki w klubie. Poszłam do łazienki, wzięłam kąpiel, umyłam twarz i przebrałam się w TO. Potem wysuszyłam włosy i zeszłam na dół. Zastałam tam tylko kuzynkę, krzątającą się po kuchni.
N- Pomóc ci w czymś?- Zapytałam.
C- Jakbyś mogła.- Odpowiedziała, a ja podeszła i zaczęłyśmy robić śniadanie. Przygotowałyśmy jajecznicę. Potem byłam skazana na obudzenie śpiochów.
N- Pobudka!- Krzyknęłam między nimi. Wstali jak oparzeni.- Chodźcie na śniadanie.- Dodałam i w trójkę zasiedliśmy do stołu. Chłopacy pochłaniali wszystko, tak jakby nic nie jedli przez rok.- I jak?- Spytałam odnosząc talerze do zmywarki.
Ch- Dobre.- Powiedział krótko aparacik. On jak coś powie. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu 10:32. Jeszcze cały dzień przed nami.- Głowa mnie boli.- Odchrząknął.
N- Dać ci jakieś tabletki?- Spytałam.
Ch- Tak.- Dodał. Usłyszałam jeszcze `Mi też`, to był Justin. Wyjęłam leki, nalałam soku do szklanek i poniosłam w stronę poszkodowanych. Dałam im tabletki, a oni je skonfiskowali.
J- Dzięki.- Powiedział Justin.
N- No to jakieś plany na dziś?- Zapytałam.
C- Możemy pójść przejść się po mieście. Wiele się zmieniło.- Zaproponowała Cait.
N- Ok.- Odpowiedziałam.- To idziemy zaraz.- Dodałam.
J- To ja tylko polecę do domu powiedzieć mamie, że jestem cały.- Powiedział.
Ch- O! Justin ma skrzydła.- Odchrząknął Chris. Wszyscy ubraliśmy buty i spotkaliśmy się przed domem. Szliśmy tylko w czwórkę, bo tamte łamagi jeszcze śpią. Szliśmy z 15 minut i zauważyłam ulotkę. Szybko do niej podbiegłam.
N- Co to jest?- Spytałam wskazując.
C- A to. Na czas wakacji będą zajęcia śpiewu.- Powiedziała.
N- A gdzie?- Zapytałam kolejny raz.
Ch- W domu kultury.- Odchrząknął.
N- Zapiszemy się? Proszę. Będzie śmiesznie.- Wybłagałam. Odziwo się zgodzili. Pierwsze zajęcia zaczynają się jutro o godzinie 12:30. Wstanę. Mam nadzieję, że od mojego wycia nikt nie umrze. Chodziliśmy po mieście i zauważyłam spożywczak.- Idę kupić żelki!- Krzyknęłam oddalając się w stronę sklepu. Był po drugiej stronie ulicy. Gdy doszłam kupiłam z trzy różne rodzaje. Wyszłam obładowana i wróciłam do przyjaciół.
Ch- Dasz mi jedną paczkę?- Spytał i wyszczerzył zęby.
N- Masz.- Odpowiedziałam wkładając mu do ręki jedną paczkę. Ze mną jadł Justin, a Caitlin z Chrisem. Do domu wróciliśmy o 14:18. Okazało się, że ten dom kultury nie jest daleko. Może 10 minut drogi stąd. Kiedy wróciliśmy, do głowy wpadł mi kolejny pomysł.- Idziemy do Skateparku?- Zapytałam.
J- Ja mogę iść.- Odpowiedział.
- My też!- Powiedziało z tyłu rodzeństwo.
N- Caitlin, od kiedy ty umiesz jeździć na desce?- Odchrząkłam i wystawiłam jęzor.
C- Od nigdy. Idę się spotkać z Ryanem.- Powiedziała. Ja tylko poszła na górę po deskę i wyruszyliśmy do Skateparku. Dojechaliśmy w miarę szybko. Od razu wskoczyłam na rampę, i zaczęłam wywijać razem z chłopakami. Oczywiście kuzynka stosowała swoje gadki dla Ryana.
*
Siedzimy teraz w domu, bo zaczęło padać. Pan wielki Justin to normalnie mógłby tu zamieszkać. Każdą noc jaką tu jestem, to widzę go. Zmokła muszę wysuszyć włosy i się przebrać. Leniwie weszłam na górę i ubrałam białą bluzkę z napisem `Kiss Me ♥`, do tego rozpiętą czarną kamizelkę i spodenki jeansowe. Chwilę potem zeszłam na dół i usiadłam na kanapie. Wszyscy razem oglądaliśmy TV.
________________________________________
No i jest kolejny rozdział. Tym razem nr. 3.
Dziękuję bardzo z 7 komentarzy. Wiele dla mnie znaczą. ;)
Rozdział średni, ale jest. ;P.
Na deser (może widzieliście) akustyczna wersja piosenki `Never Say Never`: Klik ♥
Następny będzie niedługo.
Peace & Love ♥
Bieberkowaa! ♥
niedziela, 31 października 2010
środa, 27 października 2010
[002] Co się tu dzieje?
`Wsiedliśmy i odjechaliśmy.`
Dojechaliśmy pod średniej wielkości dom. Był koloru kremowego z dużym podwórkiem. Jak ja dawno tu nie byłam. Ucieszona jak zwykle wyszłam z taksówki i chwyciłam za walizkę.
Ch- My to weźmiemy.- Powiedział Christian i zabrał mi razem z Justinem walizkę. Ja zachwycałam się widokami i gadałam o czymś z kuzynką. Gdy podeszliśmy do drzwi, wyjęła klucze i otworzyła.
N- Caitlin, nie ma waszych rodziców?- Spytałam pod znakiem zapytania.
C- Wrócą dopiero za tydzień, bo mieli jakieś sprawy do załatwienia.- Odpowiedziała i wszyscy weszliśmy do domu. Przyznam, urządzony był ładnie i skromnie. Nie chcę mi się opisywać.
N- To gdzie mam pokój?- Zapytałam.
C- Christian pokażcie jej, a ja idę zrobić coś do żarcia.- Powiedziała oddalając się w stronę kuchni. Ja poszłam za chłopakami i doszliśmy po schodach na górę. Mijaliśmy z trzy pokoje, aż do samego końca. Niepewnie nacisnęłam na ostatnią klamkę i przed oczami ukazał mi się piękny, fioletowy pokój. Łóżko było dwuosobowe i zaraz przy nim stała szafa. Kątem oka zauważyłam kolejne drzwi, podeszłam ki je otworzyłam. Moim oczom ukazała się łazienka. Tak łazienka.
Ch- I jak Smile? Podoba ci się?- Spytał i poruszył brwiami.
N- Jasne. Tu jest pięknie.- Odpowiedziałam i podeszłam, aby wziąć swoje walizki.- Dzięki, za pomoc.- Dodałam po chwili i puściłam oczko.- A teraz pozwólcie, że udam się do toalety i się odświeżę.
Ch-Już wychodzimy.- Odpowiedział kuzyn i wyszli. Ja tylko wyjęłam czyste ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam długą kąpiel i przebrałam się w TO. Chwilę potem usłyszałam , jak Caitlin woła mnie, na obiad. To ona umie gotować? A to już nie moja sprawa. Zwlekłam swoje cztery litery i poszłam do kuchni. Święta Trójca siedziała już przy stole i jadła naleśniki? O tak.
N- Naleśniki!- Krzyknęłam uradowana. Wszyscy podskoczyli, bo być może jeszcze mnie nie zauważyli. Gdy napotkałam talerz z posiłkiem, zostały tylko dwa. Zadowolona wzięłam talerz i miałam zamiar je brać, gdy jednego zabrał aparacik.- Oddaj to!- Wywrzeszczałam.
Ch- Nie!- Odkrzyknął.
N- Oddaj to, bo nie ręczę za siebie.- Dodałam.
Ch- Nie!- Znowu to samo. Zaczęłam go ganiać, a on uciekał. I tak go dogoniłam więc nie miał szans. Wyrwałam mu plastikowy talerz i wróciłam na swoje miejsce. Skonfiskowałam jedzenie i talerze wstawiłam do zmywarki.- Idziemy do Skateparku?- Spytał Chris, gdy już szłam w ich stronę.
N- Jasne.- Odpowiedziałam.
J- Ty jeździsz na desce?- Spytał zdziwiony Justin.
N- No nie wiesz? Nie jestem panną ‘plastikową’.- Odpowiedziałam i podkreśliłam to ostatnie słowo.
J- No to fajnie.- Odchrząknął i wystawił jęzor.- To ja idę do domu wziąć deskę. Przyjdźcie po mnie.- Dodał i wyszedł.
N- To ja idę po moją.- Powiedziałam i poszłam na górę. Wyjęłam z jednej torby deskę, przebrałam się szybko w TO i zeszłam na dół. Rękawy u bluzy podwinęłam. Ubrałam buty i raz z Christianem wyszliśmy. Caitlin została w domu, bo nie chciała siedzieć na ławce sama. Okazało się, że Justin mieszka naprzeciwko. Mi to na rękę. Bynajmniej blisko. Podeszliśmy bliżej do drzwi i zapukaliśmy. Z domu wyszedł Justin, a za nim biegła dziewczynka. Była słodka.
Jz (Jazmyn)- Dźuśtin gdzie idźieś?- Spytała. Ojj..Fajna jest.
J- Idę do Skateparku.- Odpowiedział jej. Ona podeszła bliżej i się na mnie spojrzała. Miała czekoladowe oczy jak Justin.
Jz- Jak śie nazywaś?- Zapytała wskazując na mnie.
N- Jestem Nathalie, a ty?- Odpowiedziałam jej.
Jz- Dźaźmin.- Wyjąkała.
J- Jazmyn. Moja siostra.- Dopowiedział.
N- Słodka jest. Chodź.- Powiedziałam i wzięłam ją na ręce.- Trzymałam ją może z pięć minut, ale szanowny pan Justin musiał mi ją zabrać.
J- Chodźcie idziemy.- Powiedział do nas.- Mamo! Zabierz Jazmyn do domu.- Dodał. Nie trzeba było mamy JB, bo dziewczynka sama poszła. Chwilę potem ruszyliśmy i dotarliśmy do Skateparku. Mieli być tam jacyś koledzy chłopaków. Cóż nic mi nie zaszkodzi jak ich poznam. Podjechaliśmy do grupki trzech chłopaków. Wszyscy przybili sobie żółwika.
Ch- To jest moja kuzynka, Nathalie. Przyjechała do nas na wakacje. – Powiedział dumnie.
R- Cześć. Jestem Ryan.- Powiedział wysoki blondyn. Przybiłam z nim żółwika.
Chz- Ja jestem Chaz.- Dodał drugi niebieskooki brunet. Z nim także przybiłam żółwika.
Jy- A ja jestem Jeydon.- Odezwał się wysoki, brunet. Uśmiechnęłam się szeroko. Przybiłam mu żółwika. Był ładny, nawet bardzo. Przyglądaliśmy się sobie może z 3 minuty.
J- To co jeździmy?- Spytał Justin.
N- Oczywiście, a co mamy robić?- Odchrząkłam.
Chz- No mała pokaż co umiesz!- Krzyknął Chaz. Ale w sensie, że mała we wzroście. Przy nim byłam na serio mała. Postanowiłam się pochwalić, a co. Podjechałam do ramp i zaczęłam wywijać różne tricki. Gdy skończyłam zdyszana podeszłam do chłopaków. Ich miny wyglądały komicznie.
N- Yyy.. Aż tak źle jeżdżę?- Spytałam zdziwiona.
R- To..To było świetne.- Odpowiedział Ryan.
Jy- Właśnie. Serio.- Odpowiedział Jeydon.
N- Dzięki.- Odchrząkłam. Potem wszyscy zaczęliśmy jeździć i tak minęły nam kolejne dwie godziny. Dochodziła 17:30.- Eyy, może już się zbieramy? Jestem zmęczona.- Powiedziałam do chłopaków siadając na ławce.
Ch- Jak chcesz.- Powiedział kuzyn.- Słuchajcie. Możecie dzisiaj u mnie przenocować?- Zapytał ze swoim pomysłem.
- Jasne.- Odpowiedzieli chórkiem.
Ch- Więc o 19 spotykamy się u mnie. Pooglądamy filmy.- Dodał.
- Ok.- Powiedzieli i się rozeszliśmy. Gdy dojechaliśmy do domu od razu postanowiłam się przebrać. Nie będę spocona paradowała po domu. Weszłam do pokoju i całkowicie zapomniałam, żeby się rozpakować. Zrobię to teraz. I tak to zajmie mi tylko 10 minut.
*
Uff.. Skończyłam. Zajęło mi to dłużej niż myślałam. Teraz tylko się przebiorę i idę pomagać tym łamagom. W pośpiechu ubrałam czerwoną bokserkę z napisem `krąży pogłoska, że jestem boska` , do tego czarne szorty, musnęłam rzęsy tuszem i zeszłam na dół. Kuzynostwo krzątało się już po kuchni podeszłam i wyjęłam popcorn. Wstawiłam i po chwili wyjęłam, ale nie paczkę tylko pełną miskę. Dochodziła 18:30. Czas wybrać film.
N- To jaki film oglądamy?- Spytałam z nadzieją, że nie będzie to horror.
Ch- Horror.- Odrzekł kuzyn, a mnie przeszły ciarki. A jednak. Wie, że boje się horrorów i je puszcza.
N- No dobra.- Odpowiedziałam z niechęcią. Wkrótce przyszli chłopacy. Zasiedliśmy przed kanapą i się zaczęło. A co się zaczęło? Piekło. Bynajmniej dla mnie. Chociaż nie jest tak źle, siedzę między Jeydonem, a Justinem. Z początku to nie było takie straszne, lecz potem to masakra. Totalna. Oglądałam wtulając się w koc, gdy nagle objął mnie Jeydon. Nie zaprzeczałam. W końcu co niby miało się stać? W jego ramionach było mi raźniej. O wiele raźniej. Oglądaliśmy dalej, a Justin cały czas się na nas patrzał. Ciągle mi kogoś przypominał, ale nie pamiętam kogo. Olewałam to. Gdy były straszne momenty to nawet było wyczuć, że się boję. Okazało się też, że Caitlin przytula się do Ryana. Może coś z tego wyjdzie. Film dobiegał końca, a ja na ziemię wyrzuciłam już chyba z dwie miski popcornu. Ohh.. Nic na to nie poradzę. Gdy wyświetlały się napisy końcowe włączyliśmy światło. Ja się przeciągnęłam i ziewnęłam. Śpiąca byłam, może dlatego, że była 3 w nocy? Uśmiechnęłam się do bruneta i oderwałam się z jego uścisku.
N- Śpiąca jestem. Idę spać.- Powiedziałam zasypiając. Wstałam i próbowałam udać się w stronę pokoju, lecz się potknęłam o własne nogi.
Jy- Smile, zaniosę cię.- Powiedział. Nie zaprzeczałam. Powoli wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Ułożył wygodnie na łóżku i poszedł. Pewnie do Christiana. Natomiast mnie Morfeusz zabrał do krainy snów.
*
Wstałam słysząc jakiś huk. Miłe powitanie no nie? Niechętnie wstałam i w zapale zleciałam na dół. Przerażona porozglądałam się i zauważyłam Justina i Christiana całych w mące. Haha- Pomyślałam. ciamajdy.
N- Co się tu dzieje?- Zapytałam.
J- Jajecznicę?- Spytał Justin uśmiechając się.
N- To ma być jajecznica?- Dopowiedziałam wskazując na spalone coś.- Haha.- I zaczęłam się brechtać.
Ch- Taka mądra to zrób coś do jedzenia, a nie.- Odezwał się najmądrzejszy.
N- Nie rozumiecie? Obudziliście mnie. Jest dopiero..- Powiedziałam patrząc na telefon.- 12:37. Co?- Zaniemówiłam.- To dlatego już wszystkich nie ma, a gdzie Caitlin?- Dodałam.
J- Poszła gdzieś z Ryanem.- Odchrząknął Justin otrzepując się z mąki.
N- Dobra, wypieprzajcie stąd ja zrobię coś ‘jadalnego’.- Odpowiedziałam i pokazałam ręką na salon. Nie sprzeciwiali się. No. Poszli. Nie mam zamiaru robić czegoś skomplikowanego. Wyjęłam wędlinę, pomidory i inne potrzebne rzeczy do kanapek. Zrobiłam wielki stos, bo pewnie te cymbały wyjedzą. Obładowana i zadowolona podeszłam do kanapy na której siedzieli. Postawiłam talerz i zanim zdążyłam powiedzieć `smacznego` oni już jedli. Nie no to są debile. Wzięłam kanapkę i ją powoli jadłam. Gdy skończyłam zaniosłam pusty talerz do zmywarki.- No to... Co dzisiaj robimy?- Spytałam zadowolona.
Ch- Może pójdziemy na plażę?- Zaproponował.
N- Okey. Tylko się przebiorę.- Odpowiedziałam czekając aż coś powiedzą.
J- To my zadzwonimy po chłopaków.- Dodał, a ja poszłam na górę. Przebrałam się w TO i zeszłam na dół. Czekali tam już wszyscy oprócz ‘naszej’ pary. Nie czekając dłużej wyszliśmy. Zastanawiam się gdzie jest tu plaża? A tam, dojdzie się to zobaczy. Na plażę doszliśmy w 15 minut. Słońce grzało niemiłosiernie. Cóż, chociaż się opalę.- Pomyślałam. Rozłożyłam swój ręcznik między chłopakami i się położyłam. No nie. Zapomniałam się posmarować olejkiem. Nie chcę być burakiem.
N- Ey, rozsmaruje mi ktoś olejek na plecach?- Zapytałam i wystawiłam jęzor.
Jy- Ja mogę.- Powiedział brunet. Posłusznie wziął butelkę z zawartością i powoli rozprowadzał mi ją na plecach.- Już.- Powiedział otrzeźwiając mnie.
N- Dzięki.- Powiedziałam krótko i kontynuowałam czynność. Leżałam sobie i myślałam, ale nie długo. Po chwili podbiegli do mnie chłopacy, wzięli za ręce i nogi i zaczęli nieść.- Nie odważycie się!- Krzyknęłam, gdy byłam kilka centymetrów nad wodą.
Chz- Tak?- Spytał i po chwili wylądowałam w zimnej cieczy. Doigrali się. Nie mam zamiaru tu marznąć, chociaż jest z 30°C. Pójdę do domu. Wkurzona wyszłam z wody i usiadłam na ręcznik. Zaczęłam się wycierać, a włosy spięłam w kucyk. Strzepnęłam z siebie cały piasek i ubrałam się. Gdy zobaczyły to ‘barany’ podbiegli i wypytywali czy się obraziłam itp. Olewałam ich totalnie. Zabrałam swoją torbę i ruszyłam przed siebie. Gdy doszłam do jezdni zatrzymałam taksówkę i podałam nazwę ulicy, na której mieszka kuzynostwo. Szczęście, że miałam zapisany. Gdy dotarłam na miejsc e dałam wyznaczoną kwotę kierowcy i wysiadłam. Teraz modlić się, aby Caitlin była w domu. Podeszłam bliżej do drzwi i nacisnęłam klamkę. Zamknięte. Niech to czorty wezmą. Przypomniałam sobie, że zostawiłam uchylone okno u mnie w pokoju. Wejdę na balkon. Przeskoczyłam przez ogrodzenie do ogródka i szukałam czegoś, po czym można się wspiąć. Znalazłam jakąś wytrzymałą rynnę. Czym prędzej się po niej wdrapałam. No i sukces.- Pomyślałam, będąc szczęśliwa z mojego wyczynu. Przebrałam się w czyste ubrania, czyli w TO. To co ja mogę teraz porobić? Pomyślmy.
N- Tak!- Krzyknęłam na cały pokój. Z jednej torby wyjęłam mojego laptopa i go włączyłam, siadając na łóżko. Sprawdziłam TT i nikt nic do mnie nie pisał. Na Formspring też nic. Wejdę na Skype, może będzie Lily. Jak się okazało siedziała. Zadzwoniłam do niej. Gadałyśmy z godzinę, może byśmy ciągnęły dłużej, ale do pokoju wszedł Christian ze spółką. Powiedziałam jej krótkie `Pa. Kocham cię` i się rozłączyłam.- Yyy.. po co wy tu?- Spytałam prędko.
- Przepraszamy.- Powiedzieli wszyscy. Haha. Rozbawili mnie.
N- Nic nie szkodzi.- Odchrząkłam. Nie no na długo się obraziłam no nie?
Ch- To już zgoda?- Spytał.
N- Tak zgoda.- Odpowiedziałam.
J- To dzisiaj zabieramy cię na imprezę!- Krzyknął Justin, a ja aż podskoczyłam.
N- Możesz o ton ciszej ?- Zapytałam z nadzieją. Kiwnął głową na `tak`.- Dziękuję. A tak w ogóle o której jest ta impreza?- Dodałam.
Jy- O 19.- Odpowiedział wyprzedzając Chaza. Nie no oni o nawet o byle gówno się ścigają. Ale nie o tym teraz mowa. Spojrzałam na zegarek 14:48. To jeszcze mam dużo czasu.
N- No dobra, ale co ja mam teraz robić przez ten wolny czas?- Odrzekłam.
J- Może pójdziemy do McDonaldu?- Spytał ze swoim pomysłem.
N- Jestem za. A wy?- Odpowiedziałam.
- My też.- Powiedzieli chórkiem.
N- A mogę zadać jedno pytanie?- Ogłosiłam i wytknęłam im język.
Ch- Jasne.- Powiedział krótko kuzyn.
N- Czy wy zawsze wszystko mówicie razem?- Padło obiecane pytanie.
- Nie.- Odpowiedzieli. Nie, naprawdę. Wpadłam w śmiech.
N- Głuptasy, a teraz chodźcie, bo głodna się robię.- Wyjąkałam uspokajając się. Wszyscy wyszliśmy z domu i kierowaliśmy się w nieznaną mi stronę. Brechtaliśmy się cały czas, gdy nagle...
________________________________________
Cześć! Pozostawiam was w niepewności jeżeli ktoś to czyta. ;)
A więc rozdział nawet mi się udał. ^^
Następny będzie niedługo i jeżeli się pojawi 5 komentarzy. Haha. To dopiero początek. Nie no żart. Chcę zobaczyć czy w ogóle ktoś czyta moje wypociny.
I bardzo dziękuję Sami za nagłówek. Normalnie cię kocham! <3 Dziękuję. ;P
Peace & Love ♥
Do następnego! ;**
Dojechaliśmy pod średniej wielkości dom. Był koloru kremowego z dużym podwórkiem. Jak ja dawno tu nie byłam. Ucieszona jak zwykle wyszłam z taksówki i chwyciłam za walizkę.
Ch- My to weźmiemy.- Powiedział Christian i zabrał mi razem z Justinem walizkę. Ja zachwycałam się widokami i gadałam o czymś z kuzynką. Gdy podeszliśmy do drzwi, wyjęła klucze i otworzyła.
N- Caitlin, nie ma waszych rodziców?- Spytałam pod znakiem zapytania.
C- Wrócą dopiero za tydzień, bo mieli jakieś sprawy do załatwienia.- Odpowiedziała i wszyscy weszliśmy do domu. Przyznam, urządzony był ładnie i skromnie. Nie chcę mi się opisywać.
N- To gdzie mam pokój?- Zapytałam.
C- Christian pokażcie jej, a ja idę zrobić coś do żarcia.- Powiedziała oddalając się w stronę kuchni. Ja poszłam za chłopakami i doszliśmy po schodach na górę. Mijaliśmy z trzy pokoje, aż do samego końca. Niepewnie nacisnęłam na ostatnią klamkę i przed oczami ukazał mi się piękny, fioletowy pokój. Łóżko było dwuosobowe i zaraz przy nim stała szafa. Kątem oka zauważyłam kolejne drzwi, podeszłam ki je otworzyłam. Moim oczom ukazała się łazienka. Tak łazienka.
Ch- I jak Smile? Podoba ci się?- Spytał i poruszył brwiami.
N- Jasne. Tu jest pięknie.- Odpowiedziałam i podeszłam, aby wziąć swoje walizki.- Dzięki, za pomoc.- Dodałam po chwili i puściłam oczko.- A teraz pozwólcie, że udam się do toalety i się odświeżę.
Ch-Już wychodzimy.- Odpowiedział kuzyn i wyszli. Ja tylko wyjęłam czyste ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam długą kąpiel i przebrałam się w TO. Chwilę potem usłyszałam , jak Caitlin woła mnie, na obiad. To ona umie gotować? A to już nie moja sprawa. Zwlekłam swoje cztery litery i poszłam do kuchni. Święta Trójca siedziała już przy stole i jadła naleśniki? O tak.
N- Naleśniki!- Krzyknęłam uradowana. Wszyscy podskoczyli, bo być może jeszcze mnie nie zauważyli. Gdy napotkałam talerz z posiłkiem, zostały tylko dwa. Zadowolona wzięłam talerz i miałam zamiar je brać, gdy jednego zabrał aparacik.- Oddaj to!- Wywrzeszczałam.
Ch- Nie!- Odkrzyknął.
N- Oddaj to, bo nie ręczę za siebie.- Dodałam.
Ch- Nie!- Znowu to samo. Zaczęłam go ganiać, a on uciekał. I tak go dogoniłam więc nie miał szans. Wyrwałam mu plastikowy talerz i wróciłam na swoje miejsce. Skonfiskowałam jedzenie i talerze wstawiłam do zmywarki.- Idziemy do Skateparku?- Spytał Chris, gdy już szłam w ich stronę.
N- Jasne.- Odpowiedziałam.
J- Ty jeździsz na desce?- Spytał zdziwiony Justin.
N- No nie wiesz? Nie jestem panną ‘plastikową’.- Odpowiedziałam i podkreśliłam to ostatnie słowo.
J- No to fajnie.- Odchrząknął i wystawił jęzor.- To ja idę do domu wziąć deskę. Przyjdźcie po mnie.- Dodał i wyszedł.
N- To ja idę po moją.- Powiedziałam i poszłam na górę. Wyjęłam z jednej torby deskę, przebrałam się szybko w TO i zeszłam na dół. Rękawy u bluzy podwinęłam. Ubrałam buty i raz z Christianem wyszliśmy. Caitlin została w domu, bo nie chciała siedzieć na ławce sama. Okazało się, że Justin mieszka naprzeciwko. Mi to na rękę. Bynajmniej blisko. Podeszliśmy bliżej do drzwi i zapukaliśmy. Z domu wyszedł Justin, a za nim biegła dziewczynka. Była słodka.
Jz (Jazmyn)- Dźuśtin gdzie idźieś?- Spytała. Ojj..Fajna jest.
J- Idę do Skateparku.- Odpowiedział jej. Ona podeszła bliżej i się na mnie spojrzała. Miała czekoladowe oczy jak Justin.
Jz- Jak śie nazywaś?- Zapytała wskazując na mnie.
N- Jestem Nathalie, a ty?- Odpowiedziałam jej.
Jz- Dźaźmin.- Wyjąkała.
J- Jazmyn. Moja siostra.- Dopowiedział.
N- Słodka jest. Chodź.- Powiedziałam i wzięłam ją na ręce.- Trzymałam ją może z pięć minut, ale szanowny pan Justin musiał mi ją zabrać.
J- Chodźcie idziemy.- Powiedział do nas.- Mamo! Zabierz Jazmyn do domu.- Dodał. Nie trzeba było mamy JB, bo dziewczynka sama poszła. Chwilę potem ruszyliśmy i dotarliśmy do Skateparku. Mieli być tam jacyś koledzy chłopaków. Cóż nic mi nie zaszkodzi jak ich poznam. Podjechaliśmy do grupki trzech chłopaków. Wszyscy przybili sobie żółwika.
Ch- To jest moja kuzynka, Nathalie. Przyjechała do nas na wakacje. – Powiedział dumnie.
R- Cześć. Jestem Ryan.- Powiedział wysoki blondyn. Przybiłam z nim żółwika.
Chz- Ja jestem Chaz.- Dodał drugi niebieskooki brunet. Z nim także przybiłam żółwika.
Jy- A ja jestem Jeydon.- Odezwał się wysoki, brunet. Uśmiechnęłam się szeroko. Przybiłam mu żółwika. Był ładny, nawet bardzo. Przyglądaliśmy się sobie może z 3 minuty.
J- To co jeździmy?- Spytał Justin.
N- Oczywiście, a co mamy robić?- Odchrząkłam.
Chz- No mała pokaż co umiesz!- Krzyknął Chaz. Ale w sensie, że mała we wzroście. Przy nim byłam na serio mała. Postanowiłam się pochwalić, a co. Podjechałam do ramp i zaczęłam wywijać różne tricki. Gdy skończyłam zdyszana podeszłam do chłopaków. Ich miny wyglądały komicznie.
N- Yyy.. Aż tak źle jeżdżę?- Spytałam zdziwiona.
R- To..To było świetne.- Odpowiedział Ryan.
Jy- Właśnie. Serio.- Odpowiedział Jeydon.
N- Dzięki.- Odchrząkłam. Potem wszyscy zaczęliśmy jeździć i tak minęły nam kolejne dwie godziny. Dochodziła 17:30.- Eyy, może już się zbieramy? Jestem zmęczona.- Powiedziałam do chłopaków siadając na ławce.
Ch- Jak chcesz.- Powiedział kuzyn.- Słuchajcie. Możecie dzisiaj u mnie przenocować?- Zapytał ze swoim pomysłem.
- Jasne.- Odpowiedzieli chórkiem.
Ch- Więc o 19 spotykamy się u mnie. Pooglądamy filmy.- Dodał.
- Ok.- Powiedzieli i się rozeszliśmy. Gdy dojechaliśmy do domu od razu postanowiłam się przebrać. Nie będę spocona paradowała po domu. Weszłam do pokoju i całkowicie zapomniałam, żeby się rozpakować. Zrobię to teraz. I tak to zajmie mi tylko 10 minut.
*
Uff.. Skończyłam. Zajęło mi to dłużej niż myślałam. Teraz tylko się przebiorę i idę pomagać tym łamagom. W pośpiechu ubrałam czerwoną bokserkę z napisem `krąży pogłoska, że jestem boska` , do tego czarne szorty, musnęłam rzęsy tuszem i zeszłam na dół. Kuzynostwo krzątało się już po kuchni podeszłam i wyjęłam popcorn. Wstawiłam i po chwili wyjęłam, ale nie paczkę tylko pełną miskę. Dochodziła 18:30. Czas wybrać film.
N- To jaki film oglądamy?- Spytałam z nadzieją, że nie będzie to horror.
Ch- Horror.- Odrzekł kuzyn, a mnie przeszły ciarki. A jednak. Wie, że boje się horrorów i je puszcza.
N- No dobra.- Odpowiedziałam z niechęcią. Wkrótce przyszli chłopacy. Zasiedliśmy przed kanapą i się zaczęło. A co się zaczęło? Piekło. Bynajmniej dla mnie. Chociaż nie jest tak źle, siedzę między Jeydonem, a Justinem. Z początku to nie było takie straszne, lecz potem to masakra. Totalna. Oglądałam wtulając się w koc, gdy nagle objął mnie Jeydon. Nie zaprzeczałam. W końcu co niby miało się stać? W jego ramionach było mi raźniej. O wiele raźniej. Oglądaliśmy dalej, a Justin cały czas się na nas patrzał. Ciągle mi kogoś przypominał, ale nie pamiętam kogo. Olewałam to. Gdy były straszne momenty to nawet było wyczuć, że się boję. Okazało się też, że Caitlin przytula się do Ryana. Może coś z tego wyjdzie. Film dobiegał końca, a ja na ziemię wyrzuciłam już chyba z dwie miski popcornu. Ohh.. Nic na to nie poradzę. Gdy wyświetlały się napisy końcowe włączyliśmy światło. Ja się przeciągnęłam i ziewnęłam. Śpiąca byłam, może dlatego, że była 3 w nocy? Uśmiechnęłam się do bruneta i oderwałam się z jego uścisku.
N- Śpiąca jestem. Idę spać.- Powiedziałam zasypiając. Wstałam i próbowałam udać się w stronę pokoju, lecz się potknęłam o własne nogi.
Jy- Smile, zaniosę cię.- Powiedział. Nie zaprzeczałam. Powoli wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Ułożył wygodnie na łóżku i poszedł. Pewnie do Christiana. Natomiast mnie Morfeusz zabrał do krainy snów.
*
Wstałam słysząc jakiś huk. Miłe powitanie no nie? Niechętnie wstałam i w zapale zleciałam na dół. Przerażona porozglądałam się i zauważyłam Justina i Christiana całych w mące. Haha- Pomyślałam. ciamajdy.
N- Co się tu dzieje?- Zapytałam.
J- Jajecznicę?- Spytał Justin uśmiechając się.
N- To ma być jajecznica?- Dopowiedziałam wskazując na spalone coś.- Haha.- I zaczęłam się brechtać.
Ch- Taka mądra to zrób coś do jedzenia, a nie.- Odezwał się najmądrzejszy.
N- Nie rozumiecie? Obudziliście mnie. Jest dopiero..- Powiedziałam patrząc na telefon.- 12:37. Co?- Zaniemówiłam.- To dlatego już wszystkich nie ma, a gdzie Caitlin?- Dodałam.
J- Poszła gdzieś z Ryanem.- Odchrząknął Justin otrzepując się z mąki.
N- Dobra, wypieprzajcie stąd ja zrobię coś ‘jadalnego’.- Odpowiedziałam i pokazałam ręką na salon. Nie sprzeciwiali się. No. Poszli. Nie mam zamiaru robić czegoś skomplikowanego. Wyjęłam wędlinę, pomidory i inne potrzebne rzeczy do kanapek. Zrobiłam wielki stos, bo pewnie te cymbały wyjedzą. Obładowana i zadowolona podeszłam do kanapy na której siedzieli. Postawiłam talerz i zanim zdążyłam powiedzieć `smacznego` oni już jedli. Nie no to są debile. Wzięłam kanapkę i ją powoli jadłam. Gdy skończyłam zaniosłam pusty talerz do zmywarki.- No to... Co dzisiaj robimy?- Spytałam zadowolona.
Ch- Może pójdziemy na plażę?- Zaproponował.
N- Okey. Tylko się przebiorę.- Odpowiedziałam czekając aż coś powiedzą.
J- To my zadzwonimy po chłopaków.- Dodał, a ja poszłam na górę. Przebrałam się w TO i zeszłam na dół. Czekali tam już wszyscy oprócz ‘naszej’ pary. Nie czekając dłużej wyszliśmy. Zastanawiam się gdzie jest tu plaża? A tam, dojdzie się to zobaczy. Na plażę doszliśmy w 15 minut. Słońce grzało niemiłosiernie. Cóż, chociaż się opalę.- Pomyślałam. Rozłożyłam swój ręcznik między chłopakami i się położyłam. No nie. Zapomniałam się posmarować olejkiem. Nie chcę być burakiem.
N- Ey, rozsmaruje mi ktoś olejek na plecach?- Zapytałam i wystawiłam jęzor.
Jy- Ja mogę.- Powiedział brunet. Posłusznie wziął butelkę z zawartością i powoli rozprowadzał mi ją na plecach.- Już.- Powiedział otrzeźwiając mnie.
N- Dzięki.- Powiedziałam krótko i kontynuowałam czynność. Leżałam sobie i myślałam, ale nie długo. Po chwili podbiegli do mnie chłopacy, wzięli za ręce i nogi i zaczęli nieść.- Nie odważycie się!- Krzyknęłam, gdy byłam kilka centymetrów nad wodą.
Chz- Tak?- Spytał i po chwili wylądowałam w zimnej cieczy. Doigrali się. Nie mam zamiaru tu marznąć, chociaż jest z 30°C. Pójdę do domu. Wkurzona wyszłam z wody i usiadłam na ręcznik. Zaczęłam się wycierać, a włosy spięłam w kucyk. Strzepnęłam z siebie cały piasek i ubrałam się. Gdy zobaczyły to ‘barany’ podbiegli i wypytywali czy się obraziłam itp. Olewałam ich totalnie. Zabrałam swoją torbę i ruszyłam przed siebie. Gdy doszłam do jezdni zatrzymałam taksówkę i podałam nazwę ulicy, na której mieszka kuzynostwo. Szczęście, że miałam zapisany. Gdy dotarłam na miejsc e dałam wyznaczoną kwotę kierowcy i wysiadłam. Teraz modlić się, aby Caitlin była w domu. Podeszłam bliżej do drzwi i nacisnęłam klamkę. Zamknięte. Niech to czorty wezmą. Przypomniałam sobie, że zostawiłam uchylone okno u mnie w pokoju. Wejdę na balkon. Przeskoczyłam przez ogrodzenie do ogródka i szukałam czegoś, po czym można się wspiąć. Znalazłam jakąś wytrzymałą rynnę. Czym prędzej się po niej wdrapałam. No i sukces.- Pomyślałam, będąc szczęśliwa z mojego wyczynu. Przebrałam się w czyste ubrania, czyli w TO. To co ja mogę teraz porobić? Pomyślmy.
N- Tak!- Krzyknęłam na cały pokój. Z jednej torby wyjęłam mojego laptopa i go włączyłam, siadając na łóżko. Sprawdziłam TT i nikt nic do mnie nie pisał. Na Formspring też nic. Wejdę na Skype, może będzie Lily. Jak się okazało siedziała. Zadzwoniłam do niej. Gadałyśmy z godzinę, może byśmy ciągnęły dłużej, ale do pokoju wszedł Christian ze spółką. Powiedziałam jej krótkie `Pa. Kocham cię` i się rozłączyłam.- Yyy.. po co wy tu?- Spytałam prędko.
- Przepraszamy.- Powiedzieli wszyscy. Haha. Rozbawili mnie.
N- Nic nie szkodzi.- Odchrząkłam. Nie no na długo się obraziłam no nie?
Ch- To już zgoda?- Spytał.
N- Tak zgoda.- Odpowiedziałam.
J- To dzisiaj zabieramy cię na imprezę!- Krzyknął Justin, a ja aż podskoczyłam.
N- Możesz o ton ciszej ?- Zapytałam z nadzieją. Kiwnął głową na `tak`.- Dziękuję. A tak w ogóle o której jest ta impreza?- Dodałam.
Jy- O 19.- Odpowiedział wyprzedzając Chaza. Nie no oni o nawet o byle gówno się ścigają. Ale nie o tym teraz mowa. Spojrzałam na zegarek 14:48. To jeszcze mam dużo czasu.
N- No dobra, ale co ja mam teraz robić przez ten wolny czas?- Odrzekłam.
J- Może pójdziemy do McDonaldu?- Spytał ze swoim pomysłem.
N- Jestem za. A wy?- Odpowiedziałam.
- My też.- Powiedzieli chórkiem.
N- A mogę zadać jedno pytanie?- Ogłosiłam i wytknęłam im język.
Ch- Jasne.- Powiedział krótko kuzyn.
N- Czy wy zawsze wszystko mówicie razem?- Padło obiecane pytanie.
- Nie.- Odpowiedzieli. Nie, naprawdę. Wpadłam w śmiech.
N- Głuptasy, a teraz chodźcie, bo głodna się robię.- Wyjąkałam uspokajając się. Wszyscy wyszliśmy z domu i kierowaliśmy się w nieznaną mi stronę. Brechtaliśmy się cały czas, gdy nagle...
________________________________________
Cześć! Pozostawiam was w niepewności jeżeli ktoś to czyta. ;)
A więc rozdział nawet mi się udał. ^^
Następny będzie niedługo i jeżeli się pojawi 5 komentarzy. Haha. To dopiero początek. Nie no żart. Chcę zobaczyć czy w ogóle ktoś czyta moje wypociny.
I bardzo dziękuję Sami za nagłówek. Normalnie cię kocham! <3 Dziękuję. ;P
Peace & Love ♥
Do następnego! ;**
sobota, 23 października 2010
[001] To anioł nie człowiek.
24 czerwca. Dziś ostatni dzień szkoły. Wreszcie. No więc wstałam o 7:03 i powoli powlekłam swoje cztery litery do łazienki. Zrobiłam poranne czynności i poszłam poszukać ubrań na zakończenie. Szukałam z piętnaście minut i ostatecznie wybrałam TO. Potem wzięłam się za włosy. Naturalnie mam proste, ale postanowiłam dzisiaj je zalokować. Podłączyłam lokówkę i w tym samym czasie napisałam sms’a do przyjaciółki, żeby przyszła po mnie o 8:30. Po skończonym pisaniu, włączyłam wieżę i wzięłam się za włosy. Mam długie, więc zajmie mi to około trzydziestu minut. Akurat zdążę jeszcze zjeść coś na szybko. Powoli je lokowałam i dostałam sms’a. Był oczywiście od Lily, że przyjdzie, ale z Danielem. No tak zapomniałam o przyjacielu. Ale kij z tym. Skończyłam po około trzydziestu minutach, czyli tak jak się spodziewałam. Z efektu końcowego byłam bardzo zadowolona. Poprawiłam lekko makijaż, i musnęłam usta błyszczykiem balonowym. Mój ulubiony. Dostałam go od mamy, nawet nie wiem za co. Chwilę po tym znalazłam się na dole i buszowałam po lodówce. Mama w pracy. Zostawiła mi pieniądze, żebym uczciła ten jakże ‘wyjątkowy’ dzień chodząc po mieście. No właśnie już jutro wyjeżdżam. Może to tylko 2 miesiące, ale ja będę tęsknić za moimi przyjaciółmi. No, przecież wrócę. W lodówce nic nie znalazłam, więc wzięłam tylko jabłko. Usiadłam przed telewizorem, ale tylko na chwilę, bo dosłownie 2 minuty później zjawili się Daniel i Lily. Podeszłam i otworzyłam drzwi.
N- Siema!- Krzyknęłam na wstępie. U Daniela usłyszałam tylko `Łał`.
L- Cześć.- Odpowiedziała przyjaciółka, a przyjaciel dalej stał osłupiały.
N- No co tak stoicie? Wchodźcie.- Dodałam i weszliśmy do domu. Była dopiero 8:20, a oni już. Weszli i usiedli na kanapie. Ja ubrałam buty, wzięłam klucze, torebkę, telefon <klik>, iPoda <klik> i pieniądze.- To jak idziemy?- Spytałam patrząc się ostatni raz w lustro.
D- Tak.- Powiedział i wszyscy wyszliśmy z domu. Zamknęłam go na klucz i udaliśmy się w stronę szkoły. Szliśmy cały czas się śmiejąc. Doszliśmy w samą porę. Akurat zaczęło się zakończenie. Dyrektor był spoko, jak dla mnie. Chociaż w ciągu roku to byłam u niego może co drugi dzień? Ale to szczegół. Gadał jakieś bzdury bla, bla, bla i nadszedł czas na absolwentów. O nie. To chyba najgorsze. Czytał każdą klasę po kolei i nadszedł czas na mnie.
Dyrektor- Nathalie Beadles.- Powiedział do mikrofonu. Gdy wyczytał ostatnie słowo przeszły mnie dreszcze. Ale odważna podeszłam do niego i odebrałam to nieszczęsne świadectwo. Więc najgorsze mam za sobą. Uff.. Oczywiście Lily i Daniel już dostali, tylko ja nie. Ale już tak. Szukałam ich wzrokiem i znalazłam. Podeszłam bliżej i czekaliśmy na końcowe słowa. W końcu je usłyszeliśmy.
Dyrektor- A więc życzymy miłych wakacji.- Dokończył i odszedł od mikrofonu.
N- To co zwijamy się na miasto?- Zapytałam. Oni kiwnęli głową na tak i poszliśmy. Najpierw zaszliśmy do jakiejś budki z lodami i kupiliśmy po 2 gałki. Bynajmniej ja i przyjaciółka. Natomiast Daniel wziął 4 i zadowolony odszedł od lady. Odszedliśmy kawałek i chlap. Naszej łamadze spadły lody.
N- Chodź. Kupię ci nowe.- Odpowiedziałam w śmiechu i pociągnęłam go za rękę. – Poproszę 2 gałki lodów. Jakie smaki?- Powiedziałam to pierwsze do sprzedającej, a drugie do Daniela.
D- Hmm.. Czekoladowe i kokosowe.- Dodał po chwili namysłu. Dostał swoją porcję i zadowoleni wróciliśmy do przyjaciółki. Postanowiliśmy pójść do parku. Gdy doszliśmy zrobiło mi się żal.
N- Szkoda, że już jutro wyjeżdżam. Mam nadzieję, że nie zapomnę o naszym Toronto.- Powiedziałam.
L- Nel, to tylko 2 miesiące. Szybko zleci.- Odpowiedziała Lily.
D- ‘Tak tylko 2 miesiące.’ A co jak o nas zapomni?- Pałeczkę przejął Daniel. Podkreślił swoimi paluchami pierwsze zdanie. Zakrztusiłam się.
N- Nie zapomnę o was głuptasie. Jak bym zapomniała to bym się zabiła.- Dodałam. Jak niby mam o nich zapomnieć, jak i tak tu wrócę?- Słuchajcie to mój ostatni dzień tutaj, więc może przyjdziemy tu za około pół godziny pojeździć na desce?- Wpadłam na pomysł. Przecież deska to moje hobby.
D i L- Okey.- Powiedzieli równo i rozeszliśmy się w swoje strony. Znaczy Dominik. On mieszkał gdzie indziej niż my. A Lily mieszkała naprzeciwko mnie. W pośpiechu ruszyłyśmy do domu i po chwili już pod nim stałyśmy.
L- Przyjdę po ciebie za dwadzieścia minut!- Krzyknęła oddalając się do swoich drzwi.
N- Okey!- Odpowiedziałam i otworzyłam drzwi. Była dopiero 12:17, a moja rodzicielka pracę kończy o 15:30. Poszłam na górę i przebrałam się w TO. Spod łóżka wyjęłam moje cudeńko <klik> i zeszłam na dół. Pokój miałam na piętrze i musiałam schodzić te nieszczęsne 19 schodów. Czemu nie ma ich 20? Nie wiem. Już kończyłam schodzić gdy nagle `Jeb!` rozległ się dźwięk. Tak to ja spadłam z tych drewnianych belek, zwanych schodami. Obolała wstałam i spojrzałam na zegarek w telefonie. 12:30. Oho. Zaraz przyjdzie Lily. Szybko ubrałam buty i w tym samym czasie weszła przyjaciółka. Na moje nieszczęście stałam do drzwi, chciałam chwycić za klamkę, ale ona była szybsza i oberwałam drzwiami w łeb. Niezdara ze mnie.
N- Aućć!- Krzyknęłam na cały dom.
L- Hahaha.- Śmiała się przyjaciółka.
N- I tak mi pomagasz? Nie wiem czemu jesteś moją przyjaciółką.- Powiedziałam zrezygnowana.
L- Dobra, chodź idziemy do Skateparku.- Dodała opanowując się. Pomogła mi wstać i wyszłyśmy. Ten Skatepark miałyśmy blisko, więc dotarłyśmy w pięć minut jazdy na desce. Byli tam nasi koledzy, a także ‘dzisiejsza’ łamaga Daniel.
N- Siemka.- Powiedziałam wszystkim. Oni odpowiedzieli to samo i zaczęliśmy jeździć. Czas mijał nam szybko. Nawet bardzo. Nim się spojrzałam była już 16:02.- Oj.. Sorki ja muszę lecieć. Pakowanie mnie czeka.- Wysapałam zdyszana.
L- Idę z tobą.- Odrzekła przyjaciółka i ruszyłyśmy w stronę domu. Przyjaciel jeszcze został. Chwilę przed, pożegnałam się z nim, bo jutro już go nie zobaczę. Dałam całusa w policzek i sioo. Pięć minut potem stałam przed wejściem żegnając się z Lily. Jak mi jej będzie brakować.
N- No Lily starczy, bo już tęsknie.- Powiedziałam i ostatni raz przytuliłam przyjaciółkę. Weszłam do domu, a mama robiła coś w kuchni.- Hej mamo. Przyszłam już.- Krzyknęłam na wstępie.
M- Już myślałam, że nie przyjdziesz. Rozbieraj się i chodź, już kończę robić obiad.- Dodała, a ja zrobiłam posłusznie to co kazała. Potem zasiadłam na krześle i jadłam naleśniki.
N- Pyszne.- Odpowiedziałam kończąc ‘spożywać’ posiłek.
M- Dziękuję.- Powiedziała mama. I za to ją kocham. Za to, że się o mnie troszczy jak nikt inny.
N- No to ja idę się pakować, bo jutro przecież wylatuję. Mamo?- Spytałam.
M- Tak córciu?- Zapytała.
N- A o której mam lot?- Dopowiedziałam, bo sama nie wiedziałam. A, tak moja mama ze mną nie leci. Nie chce opuszczać pracy.
M- O 6:30 rano musisz być na lotnisku.- Dodała, a moje gałki oczne były jak pięciozłotówki. Cóż jakoś wstanę.
N- Aha. Dobrze.- Odpowiedziałam zdziwiona i poszłam na górę. Z szafy wyjęłam dwie wielkie walizki i zaczęłam się pakować.
*
Uff.. Skończyłam. W końcu. Zmęczona spadłam na łóżko. Postanowiłam się wykąpać i iść spać. Gdy wyszłam z łazienki byłam ubrana w TĄ piżamę. Była godzina 20:47. Ustawiłam budzik na 5:00 i położyłam się spać. Wstałam o ustalonej godzinie. Miałam piękny sen. To był chłopak o czekoladowych oczach. Był blondynem. Nie za wysoki nie za niski. Jego włosy odbijały się w blasku słońca. Zatapiałam się w jego tęczówkach. Podszedł do mnie i powiedział `Nathalie..`. Chciał dokończyć swoje słowa, ale się obudziłam. Tylko kto to był? Nie wiem. Nie mogę sobie przypomnieć. Nawet go nie znam. Rozmyślałam chwilę o tym ‘kimś’, ale powróciłam do rzeczywistości. Poszłam do łazienki, zrobiłam poranne czynności i przebrałam się w TO. Włosy pozostawiłam proste, ponieważ lokówkę już spakowałam. Musnęłam usta błyszczykiem i już byłam gotowa. Na dole zastałam krzątającą się mamę.
N- Cześć mamuś.- Powiedziałam.- Już jestem gotowa. Jedziemy?- Zapytałam.
M- O. Cześć córuś. No coś ty. Zjedz jeszcze śniadanie. Zrobiłam spaghetti.- Odpowiedziała, a ja postanowiłam jednak coś przekąsić. Wzięłam swój talerz i usiadłam przed telewizorem. Gdy skończyłam jeść, wszyscy byli gotowi do wyjścia. Naczynie wstawiłam do zmywarki i wzięłam łyka soku pomarańczowego. Zniosłam moje walizki i wyszliśmy poza dom. Mama wyjechała swoim autem i spakowałam walizki. Ostatni raz spojrzałam na dom.
N- Niedługo wrócę.- Odrzekłam sama do siebie i posłusznie wsiadłam do samochodu. Nie było dużych korków, chociaż zwykle o tej porze ludzie jeździli do pracy. Spojrzałam do kalendarza. No tak dzisiaj sobota. A tam. Głupota to głupota. Dojechaliśmy w dziesięć minut. Odbyłam odprawę, która trwała aż do 10:00 i pożegnałam się z mamą. Tej już krążyły łzy w oczach.- Mamo , proszę nie płacz. Nic mi się nie stanie.- Powiedziałam do rodzicielki.
M- Dobrze, spróbuję być twarda. Trzymaj się.- Odchrząkła, przytuliła mnie i pocałowała w policzek. Po naszym pożegnaniu wsiadłam do samolotu i odlecieliśmy. Ciekawe ile będzie trwał lot? Nie czekając wyjęłam mojego iPoda i zaczęłam słuchać muzyki. Samolot powoli się wznosił i wystartowaliśmy.
N- Siema!- Krzyknęłam na wstępie. U Daniela usłyszałam tylko `Łał`.
L- Cześć.- Odpowiedziała przyjaciółka, a przyjaciel dalej stał osłupiały.
N- No co tak stoicie? Wchodźcie.- Dodałam i weszliśmy do domu. Była dopiero 8:20, a oni już. Weszli i usiedli na kanapie. Ja ubrałam buty, wzięłam klucze, torebkę, telefon <klik>, iPoda <klik> i pieniądze.- To jak idziemy?- Spytałam patrząc się ostatni raz w lustro.
D- Tak.- Powiedział i wszyscy wyszliśmy z domu. Zamknęłam go na klucz i udaliśmy się w stronę szkoły. Szliśmy cały czas się śmiejąc. Doszliśmy w samą porę. Akurat zaczęło się zakończenie. Dyrektor był spoko, jak dla mnie. Chociaż w ciągu roku to byłam u niego może co drugi dzień? Ale to szczegół. Gadał jakieś bzdury bla, bla, bla i nadszedł czas na absolwentów. O nie. To chyba najgorsze. Czytał każdą klasę po kolei i nadszedł czas na mnie.
Dyrektor- Nathalie Beadles.- Powiedział do mikrofonu. Gdy wyczytał ostatnie słowo przeszły mnie dreszcze. Ale odważna podeszłam do niego i odebrałam to nieszczęsne świadectwo. Więc najgorsze mam za sobą. Uff.. Oczywiście Lily i Daniel już dostali, tylko ja nie. Ale już tak. Szukałam ich wzrokiem i znalazłam. Podeszłam bliżej i czekaliśmy na końcowe słowa. W końcu je usłyszeliśmy.
Dyrektor- A więc życzymy miłych wakacji.- Dokończył i odszedł od mikrofonu.
N- To co zwijamy się na miasto?- Zapytałam. Oni kiwnęli głową na tak i poszliśmy. Najpierw zaszliśmy do jakiejś budki z lodami i kupiliśmy po 2 gałki. Bynajmniej ja i przyjaciółka. Natomiast Daniel wziął 4 i zadowolony odszedł od lady. Odszedliśmy kawałek i chlap. Naszej łamadze spadły lody.
N- Chodź. Kupię ci nowe.- Odpowiedziałam w śmiechu i pociągnęłam go za rękę. – Poproszę 2 gałki lodów. Jakie smaki?- Powiedziałam to pierwsze do sprzedającej, a drugie do Daniela.
D- Hmm.. Czekoladowe i kokosowe.- Dodał po chwili namysłu. Dostał swoją porcję i zadowoleni wróciliśmy do przyjaciółki. Postanowiliśmy pójść do parku. Gdy doszliśmy zrobiło mi się żal.
N- Szkoda, że już jutro wyjeżdżam. Mam nadzieję, że nie zapomnę o naszym Toronto.- Powiedziałam.
L- Nel, to tylko 2 miesiące. Szybko zleci.- Odpowiedziała Lily.
D- ‘Tak tylko 2 miesiące.’ A co jak o nas zapomni?- Pałeczkę przejął Daniel. Podkreślił swoimi paluchami pierwsze zdanie. Zakrztusiłam się.
N- Nie zapomnę o was głuptasie. Jak bym zapomniała to bym się zabiła.- Dodałam. Jak niby mam o nich zapomnieć, jak i tak tu wrócę?- Słuchajcie to mój ostatni dzień tutaj, więc może przyjdziemy tu za około pół godziny pojeździć na desce?- Wpadłam na pomysł. Przecież deska to moje hobby.
D i L- Okey.- Powiedzieli równo i rozeszliśmy się w swoje strony. Znaczy Dominik. On mieszkał gdzie indziej niż my. A Lily mieszkała naprzeciwko mnie. W pośpiechu ruszyłyśmy do domu i po chwili już pod nim stałyśmy.
L- Przyjdę po ciebie za dwadzieścia minut!- Krzyknęła oddalając się do swoich drzwi.
N- Okey!- Odpowiedziałam i otworzyłam drzwi. Była dopiero 12:17, a moja rodzicielka pracę kończy o 15:30. Poszłam na górę i przebrałam się w TO. Spod łóżka wyjęłam moje cudeńko <klik> i zeszłam na dół. Pokój miałam na piętrze i musiałam schodzić te nieszczęsne 19 schodów. Czemu nie ma ich 20? Nie wiem. Już kończyłam schodzić gdy nagle `Jeb!` rozległ się dźwięk. Tak to ja spadłam z tych drewnianych belek, zwanych schodami. Obolała wstałam i spojrzałam na zegarek w telefonie. 12:30. Oho. Zaraz przyjdzie Lily. Szybko ubrałam buty i w tym samym czasie weszła przyjaciółka. Na moje nieszczęście stałam do drzwi, chciałam chwycić za klamkę, ale ona była szybsza i oberwałam drzwiami w łeb. Niezdara ze mnie.
N- Aućć!- Krzyknęłam na cały dom.
L- Hahaha.- Śmiała się przyjaciółka.
N- I tak mi pomagasz? Nie wiem czemu jesteś moją przyjaciółką.- Powiedziałam zrezygnowana.
L- Dobra, chodź idziemy do Skateparku.- Dodała opanowując się. Pomogła mi wstać i wyszłyśmy. Ten Skatepark miałyśmy blisko, więc dotarłyśmy w pięć minut jazdy na desce. Byli tam nasi koledzy, a także ‘dzisiejsza’ łamaga Daniel.
N- Siemka.- Powiedziałam wszystkim. Oni odpowiedzieli to samo i zaczęliśmy jeździć. Czas mijał nam szybko. Nawet bardzo. Nim się spojrzałam była już 16:02.- Oj.. Sorki ja muszę lecieć. Pakowanie mnie czeka.- Wysapałam zdyszana.
L- Idę z tobą.- Odrzekła przyjaciółka i ruszyłyśmy w stronę domu. Przyjaciel jeszcze został. Chwilę przed, pożegnałam się z nim, bo jutro już go nie zobaczę. Dałam całusa w policzek i sioo. Pięć minut potem stałam przed wejściem żegnając się z Lily. Jak mi jej będzie brakować.
N- No Lily starczy, bo już tęsknie.- Powiedziałam i ostatni raz przytuliłam przyjaciółkę. Weszłam do domu, a mama robiła coś w kuchni.- Hej mamo. Przyszłam już.- Krzyknęłam na wstępie.
M- Już myślałam, że nie przyjdziesz. Rozbieraj się i chodź, już kończę robić obiad.- Dodała, a ja zrobiłam posłusznie to co kazała. Potem zasiadłam na krześle i jadłam naleśniki.
N- Pyszne.- Odpowiedziałam kończąc ‘spożywać’ posiłek.
M- Dziękuję.- Powiedziała mama. I za to ją kocham. Za to, że się o mnie troszczy jak nikt inny.
N- No to ja idę się pakować, bo jutro przecież wylatuję. Mamo?- Spytałam.
M- Tak córciu?- Zapytała.
N- A o której mam lot?- Dopowiedziałam, bo sama nie wiedziałam. A, tak moja mama ze mną nie leci. Nie chce opuszczać pracy.
M- O 6:30 rano musisz być na lotnisku.- Dodała, a moje gałki oczne były jak pięciozłotówki. Cóż jakoś wstanę.
N- Aha. Dobrze.- Odpowiedziałam zdziwiona i poszłam na górę. Z szafy wyjęłam dwie wielkie walizki i zaczęłam się pakować.
*
Uff.. Skończyłam. W końcu. Zmęczona spadłam na łóżko. Postanowiłam się wykąpać i iść spać. Gdy wyszłam z łazienki byłam ubrana w TĄ piżamę. Była godzina 20:47. Ustawiłam budzik na 5:00 i położyłam się spać. Wstałam o ustalonej godzinie. Miałam piękny sen. To był chłopak o czekoladowych oczach. Był blondynem. Nie za wysoki nie za niski. Jego włosy odbijały się w blasku słońca. Zatapiałam się w jego tęczówkach. Podszedł do mnie i powiedział `Nathalie..`. Chciał dokończyć swoje słowa, ale się obudziłam. Tylko kto to był? Nie wiem. Nie mogę sobie przypomnieć. Nawet go nie znam. Rozmyślałam chwilę o tym ‘kimś’, ale powróciłam do rzeczywistości. Poszłam do łazienki, zrobiłam poranne czynności i przebrałam się w TO. Włosy pozostawiłam proste, ponieważ lokówkę już spakowałam. Musnęłam usta błyszczykiem i już byłam gotowa. Na dole zastałam krzątającą się mamę.
N- Cześć mamuś.- Powiedziałam.- Już jestem gotowa. Jedziemy?- Zapytałam.
M- O. Cześć córuś. No coś ty. Zjedz jeszcze śniadanie. Zrobiłam spaghetti.- Odpowiedziała, a ja postanowiłam jednak coś przekąsić. Wzięłam swój talerz i usiadłam przed telewizorem. Gdy skończyłam jeść, wszyscy byli gotowi do wyjścia. Naczynie wstawiłam do zmywarki i wzięłam łyka soku pomarańczowego. Zniosłam moje walizki i wyszliśmy poza dom. Mama wyjechała swoim autem i spakowałam walizki. Ostatni raz spojrzałam na dom.
N- Niedługo wrócę.- Odrzekłam sama do siebie i posłusznie wsiadłam do samochodu. Nie było dużych korków, chociaż zwykle o tej porze ludzie jeździli do pracy. Spojrzałam do kalendarza. No tak dzisiaj sobota. A tam. Głupota to głupota. Dojechaliśmy w dziesięć minut. Odbyłam odprawę, która trwała aż do 10:00 i pożegnałam się z mamą. Tej już krążyły łzy w oczach.- Mamo , proszę nie płacz. Nic mi się nie stanie.- Powiedziałam do rodzicielki.
M- Dobrze, spróbuję być twarda. Trzymaj się.- Odchrząkła, przytuliła mnie i pocałowała w policzek. Po naszym pożegnaniu wsiadłam do samolotu i odlecieliśmy. Ciekawe ile będzie trwał lot? Nie czekając wyjęłam mojego iPoda i zaczęłam słuchać muzyki. Samolot powoli się wznosił i wystartowaliśmy.
Oczami Christiana
No tak, która godzina? 12:13. Wreszcie wakacje- Pomyślałem sobie w duszy. Wstałem i ubrałem się w jakieś pierwsze lepsze ciuchy. O 12:30 ma być Justin. No tak Justin to mój najlepszy kumpel. A tak naprawdę nazywa się Justin Drew Bieber. Szybko zbiegłem na dół, aby jeszcze coś przegryźć. Zajrzałem do lodówki i wyjąłem jakiś jogurt. Usiadłem przed TV i go skonfiskowałem. Chwilę po tym przyszedł Justin. Otworzyłem mu drzwi.
J- Siema młody. To co lecimy do Skateparku?- Zapytał.
Ch- Siemka. Jasne, że tak. Chodź tylko wezmę deskę.- Powiedziałem i wpuściłem go do domu. Poszedłem do salonu i wyjąłem deskę <klik>. W kuchni była już Caitlin.
C- Christian, tylko przyjdź o 14:00.- Odrzekła na wstępie.
Ch- Czemu?- Spytałem, bo nie rozumiałem po co mam przyjść.
C- Tłumoku, zapomniałeś, że Nathalie przylatuje?- Dodała. No tak! Zapomniałem, że ma u nas spędzić całe wakacje. No to będzie się działo.
Ch- To ja przyjadę na lotnisko z JB.- Odpowiedziałem.
C- Dobra, tylko nie zapomnij.- Odchrząkła.
Ch- Okey. Pa!- Krzyknąłem i wraz z Justinem wyszliśmy w stronę Skateparku. Zaczęliśmy naszą rozmowę.- Justin, pojedziesz ze mną na lotnisko o 14?- Zapytałem.
J- Dobra, ale po co?- Odpowiedział.
Ch- Przyjeżdża moja kuzynka, Nathalie.- Dodałem poruszając brwiami.
J- Okey. Ile ma lat?- Spytał po raz kolejny. A co on taki ciekawy jest ? Haha. Myśli, że ją zdobędzie? Haha. Wątpię.
Ch- Ma 16 lat. W twoim wieku.- Odchrząkłem i wystawiłem szczerby.- Dobra jedźmy, bo niedługo musimy tam być, a ja chcę jeszcze pojeździć po rampach.- Gdy powiedziałem te słowa, wystartowaliśmy i po chwili znaleźliśmy się na miejscu. Przywitaliśmy się z Chazem, Jeydonem i Rayanem i zaczęliśmy wykonywać tricki. Czas minął nieubłagalnie szybko. Była już 13:30 i jechaliśmy taksówką na miejsce. Dojechaliśmy w 15 minut. Caitlin już tam była. Nasi rodzice są w konferencji, czy gdzieś tam i wracają dopiero za tydzień.
*
Siedzieliśmy, oczekiwując na Nel. Nazywaliśmy ją także `Smile`, bo nigdy nie widziałem jej smutnej. Samolot się spóźniał z 15 minut. Gadaliśmy o czymś i o niczym. W końcu wylądował. Wychodzili wszyscy, a ja nigdzie jej nie widziałem. Nagle zjawiła się uśmiechnięta postać, trzymająca 2 wielkie walizki, wyszukująca czegoś wzrokiem. Poznałem ją. To była pewnie ona. Ostatni raz ją widziałem z 3 lata temu. Wtedy nosiła okulary, miała włosy ścięte jak chłopak i była grubsza. To anioł nie człowiek. Piękna, szczupła, z brązowymi włosami opadającymi na piersi ‘kobieta’. Tak kobieta. Gdy ją zobaczyłem oczy mi się powiększyły. Po chwili podeszliśmy do niej i wzięliśmy bagaże. Uśmiechnęła się do mnie i do Caitlin, a szczególnie przyglądała się Justinowi.
Oczami Nathalie
Mój lot dobiegał końca. Leciałam może 4 godziny. Powoli wyjęłam swój bagaż i podążałam w stronę wyjścia. Ostrożnie zeszłam ze schodów i wzrokiem poszukiwałam rodziny. Nagle obok mnie znalazły się trzy osoby. Spojrzałam na nich i byli to Chris, Caitlin i ktoś jeszcze. Niepewnie się uśmiechnęłam i jeszcze raz spojrzałam na chłopaka. Przypominał mi kogoś, tylko kogo? Nie potrafię sobie przypomnieć. Po chwili się otrząsnęłam.
N- Cześć. Jak ja was dawno nie widziałam.- Powiedziałam i przytuliłam kuzynostwo.- A ty jesteś?- Spytałam spoglądając na chłopaka.
J- Justin. Justin Bieber, ale mów Justin, albo JB. Jak chcesz.- Powiedział i spojrzał mi w oczy. Uścisnęłam się z nim.- A ty?- Dodał po chwili.
N- Nathalie. Nathalie Beadles, ale mów mi po prostu Smile lub Nel.- Odchrząkłam.
Ch- Dobra, to chyba już się zbieramy.- Powiedział Christian i wystawił szczerby.
N- Christian, ty nosisz aparat!- Krzyknęłam. Ten się zaśmiał.- Wyglądasz słodko.- Dodałam i podrapałam go po czuprynie.
Ch- No, a ty gdzie zgubiłaś okulary?- Zapytał.
N- Oho. Już nie noszę ich od roku.- Odpowiedziałam i poszliśmy w stronę taksówki. Wsiedliśmy i odjechaliśmy.
__________________________________
No to na wstępie Hey ;*. To jest mój drugi blog, według mnie będzie lepszy.
Jak się podoba rozdział? Moim zdaniem wyszedł nawet, nawet. ;)
Więc poproszę o komentarze i obserwatorów.
Następny niedługo ;P
Peace & Love ♥
Bieberkowaa ♥ Xoxo.
piątek, 22 października 2010
[000] Prolog
Nathalie Beadles. Tak to ja. Jestem szaloną szesnastolatką, mieszkającą w Toronto. Mieszkam tu odkąd miałam 3 latka, wcześniej mieszkałam w Polsce. Tu mam moją najbliższą rodzinę, mamę. Tata nas zostawił jak byłam mała. Nawet go nie pamiętam, i ani razu go nie zobaczyłam. Z tego co wiem to był bezczelny wobec mojej matki. I ja w ogóle go też nienawidzę, bo żeby się ANI razu nie odezwać do córki. To jest szczyt. Nie chcę go znać. Moja matka urodziła mnie jak miała 18 lat. Najbliższą rodzinę mam w Atlancie, a potem w Stanford. W Atlancie mieszka siostra mojej mamy Catherine z dwójką dzieci. Haha. Jak to zabrzmiało. A z dwójką dzieci w sensie, że moim młodszym szajbniętym kuzynem Christianem i kuzynką Caitlin. Christian ma 15 lat, a Caitlin 16. Jest moją rówieśniczką starszą o 3 miesiące. Może i mało ale zawsze coś. Czemu teraz to opisuję? Bo mam jechać do nich na całe wakacje. Jak się cieszę. A wracając do mnie, to u nas krąży przysłowie. `Z Beadlesami nigdy się nie nudzisz`. I tak jest. Nie posiadam rodzeństwa. Mam tutaj moją przyjaciółkę Lily. Przyjaźnimy się tak w prawdzie można powiedzieć od pieluchy. Kocham ją ponad wszystko. Mieszka tu także nasz przyjaciel Daniel. Akurat go znamy od około 6 lat. Natomiast ja jestem brunetką, o zielonych oczach. Mam około 165 cm wzrostu i jestem szczupła. Jestem miła, ale czasami potrafię dopiec osobom, których nie lubię. To chyba na tyle.
_________________________________
_________________________________
Cześć. To będzie mój drugi blog. A więc mamy prolog.
Rozdział I wkrótce. ;).
Peace & Love ♥
Bieberkowaa ♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Dziękuję ♥
O mnie
- Bieberkowaa ♥
- Hello shawtys ! ♥. Jestem Natalia, inaczej Smile ;D . Prowadzę tu opowiadanie i mam nadzieję , że się spodoba. #muchlove ♥. Bieberkowaa ♥
Spotkasz mnie:
My story. ;P
Moje opowiadanie to fikcja.
My story is a fiction.
Meine Geschichte ist eine Fiktion.
Мой рассказ будет фикцией.
My story is a fiction.
Meine Geschichte ist eine Fiktion.
Мой рассказ будет фикцией.
Archiwum bloga
- lutego (2)
- stycznia (3)
- grudnia (4)
- listopada (7)
- października (4)